Są takie filmy, w których wielkie słowa, takie jak miłość, prawda czy przeznaczenie nigdy nie padają, a pomimo to czujemy ich ciągłą obecność.
"The Place Beyond the Pines" oczarowuje swoją prostotą - gwiazdy nie spełniają swojej funkcji, nie olśniewają. Stają się everymenami mimo woli, rezygnując z bycia półbogami zza srebrnego ekranu.
Pomimo prowadzenia skomplikowanej narracji, widz nie czuje się zagubiony. Reżyser opiekuńczo (choć bez nadmiernej troskliwości) prowadzi go przez splecione ze sobą przez losy dwóch rodzin. To wędrówka piękna, głównie za sprawą zdjęć, nasyconych światłem i lirycznym nastrojem. Ale to też wędrówka smutna, bowiem już od początku czuje się widmo tragicznego końca, który stanowi przedziwną karę za winy niepopełnione.
Warto, choć niektórym może wydać się zbyt monotonny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz