piątek, 25 listopada 2011

"Psy"

Za sprawą tego filmu łamię zasadę decorum rządzącą moim blogiem i piszę o filmie sprzed 20 lat. Amazing.

Epoka tranformacji ustrojowej kojarzy mi się z brzydkimi marynarkami i kasetami video. Moi rodzice, kierując się troską o mój prawidłowy rozwój mentalno-emocjonalny zawsze twierdzili, że "Psy" to zbyt ostry film, i idź już dziecko lepiej oglądaj Van Damme'a. ("Uniwersalny żołnierz". Ah.)

Pewnie dlatego teraz, w roku 2011, ten film tak na mnie wpłynął. Nie mogłam oderwać się od wspaniałych, industrialnych zdjęć Edelmana, cwaniackich dialogów, lejącej się hektolitrami wódki i wstrętnych gierkowskich wystrojów wnętrz. Franz Maurer, anachroniczny, poruszający się w szarej strefie moralności, choć nadal idealny mężczyzna, który wypowiada niezapomniane dialogi polskiego kina i bez skrupułów jest w stanie zabić swojego najlepszego przyjaciela "w imię zasad, skurwysynie."

Jak to się stało, że polska kinematografia ewoluowała z "Psów" w kierunku "To nie tak jak myślisz kotku", "Wyjazdu integracynego" czy innego niezpomnianego dzieła z Piotrem Adamczykiem i Tomaszem Karolakiem? Czy rzeczywiście posunęliśmy się naprzód? Czy rzeczywiście bardziej zaawansowane technologicznie znaczy lepsze?

Absolutnie bezsensowny post, nie posuwający akcji bloga do przodu. Zaleca się wyciąć podczas montażu.

czwartek, 17 listopada 2011

"Niebezpieczna metoda"

Film uparcie twierdzi, że górskie, szwajcarskie pałacyki generują patologie i seksualne dewiacje, podobnie jak amerykańskie domki na przedmieściach.
Opresyjna seksualność, w naszych czasach, to dość mainstreamowy temat. Dlatego bez zanurzenia w epokę Freuda, nie jesteśmy w stanie zrozumieć skandaliczności (i nowatorstwa) jego teorii. Niestety film nie gwarantuje nam klimatu tamtych czasów. Gwarantuje nam za to lejącą się z ekranu cukierkowość i tyrolską malowniczość. Ma nam uzmysłowić, że każda idylla ma swojego trupa w szafie, którym czasem jest pozamałżenski romans, a czasem analna fiksacja. Film potwierdza też nieśmiałe teorie jakoby to psychiatrzy byli ludźmi z problemami, a każdy aktor (w tym przypadku aktorka) marzy o roli wariata.

W filmie mało się dzieje, ale wiele się mówi, niestety bez specjalnie ciekawej puenty i błyskotliwych dialogów. Michael Fassbender jest kompletnie bezbarwny, Viggo Mortensen próbuje nadać swojej postaci bardziej ludzki wymiar, choć nie odnosi pełnego sukcesu, a u Keiry Knightley najbardziej porusza ekstremalnie wysunięta dolna szczęka i przedziwny akcent. Zniknął gdzieś unikalny styl Cronenberga! Pora umierać.

wtorek, 1 listopada 2011

"Służące"

Jak pokazał "Obywatel Milk" da się robić dobre filmy o dyskryminacji i problemach społecznych. "Służącym" sporo do tego wzoru brakuje. Dla wszystkich zrozumiała jest waga przedstawionego problemu, ale filmowi nie zaszkodziłaby odrobina dynamizmu (i nieco krótszy metraż). Zwiastun przekonuje znacznie bardziej. Jedyne wnioski z filmu: autentyczność to cecha czarnych, a nonkonformizm, choć jest trudny, to jest również opłacalny.
Warto sobie jednak uświadomić, że fundamenty amerykańskiego snu są mocno ubrudzone i ten film, szturchając i ciągnąc za rękaw jak upierdliwe dziecko, nam o tym przypomina.

Premiera kinowa: 4.11.2011