środa, 4 października 2017

"Botoks"

Najwyższa pora, żebym i ja dorzuciła swoje trzy grosze do dyskusji o Botoksie. Przez wiele lat skutecznie ignorowałam filmy i seriale Patryka Vegi, spotykając się z wykreowanym przez niego światem tylko na kilkadziesiąt minut (dokładniej mówiąc na czas projekcji Służb specjalnych). Jednak nie sposób zignorować rodzimych produkcji osiągających tak niewiarygodny sukces frekwencyjny jak kolejne odsłony reżyserskiej działalności Vegi: Pitbull. Niebezpieczne kobiety i obecny na ekranach Botox


Tkwiąc od lat w światku polskiej policji, Vega stworzył solidną markę. Jego filmy były mocne, pełne przekleństw, obnażające (rzekome?) patologie władzy i służb mających w naszym kraju monopol na stosowanie przemocy. Opowiadały o mafii paliwowej, skorumpowanej policji, seksizmie i beznadziejnie niskich zarobkach. W formie coraz bardziej przypominały hollywoodzkie kino akcji, w którym ważniejsze od fabularnej logiki są imponujące wizualnie ustawki, strzelaniny czy spontaniczne romanse. Wieloletnie doświadczenie sprawiło, że Patryk Vega zaczął być uważany za reżysera odnoszących sukces finansowy filmów rozrywkowych, które choć może nie były przeznaczone dla specjalnie wymagającej publiczności, wprowadzały pewien koloryt do polskiego kina (w którym spektakularne sukcesy kasowe zdarzają się stosunkowo rzadko). Jednak Botox to zupełnie inny przypadek. 


To przede wszystkim film szkodliwy, będący paliwem dla wszystkich czerpiących wiedzę medyczną z filmików w internecie i komentarzy pod artykułami o szkodliwości szczepionek. Mimo sugestii zawartej w tytule, Botox to nie opowieść o próżnych elitach zmieniających swoje życie za pośrednictwem operacji plastycznych, lecz przedziwny wykład o nienaruszalności życia, opakowany w (podobno) atrakcyjną formę, z którego za pewne ucieszy się Ordo Iuris oraz przeciwnicy aborcji dzierżący transparenty z zakrwawionymi płodami. Ten film utwierdzi w przekonaniach wiele osób, ale wierzcie mi, to nie będzie nic dobrego. 


Swój obraz środowiska lekarskiego Vega buduje z miejskich legend i stereotypów. Zamiast prawdziwych ludzi, wprowadza do tego sztucznego świata aktorskie marionetki próbujące grać ze swoimi zwyczajowymi wizerunkami, co przynosi kuriozalne efekty. Najwyraźniej Patryk Vega ma bardzo złe doświadczenia z polską służbą zdrowia, co skłania go do krzywdzących uogólnień (po szczegóły odsyłam do "ASZdziennika"). Skoro mnie potraktowano niewłaściwie, a w prasie co chwile widzi się artykuły o niefrasobliwych lekarzach, bezdusznych pielęgniarkach i zdemoralizowanym personelu, to tak musi być wszędzie! Typowy zabieg propagandowy, czyż nie? Z resztą, co tu dużo mówić, spójrzcie na plakaty promujące film. Tagline "Leczenie grozi śmiercią" czy "Nie idź do lekarza, bo jeszcze ci coś wykryją" to chyba najgłupsze hasła jakie można wymyślić w czasach, w których tak dużą wagę przykłada się do badań profilaktycznych i wczesnego wykrywania chorób (np. nowotworów). 




Najbardziej kuriozalny jest jednak wizerunek firm farmaceutycznych kreowany w Botoxie. Te międzynarodowe korporacje, choć mieszczą się w pięknych przeszklonych wieżowcach, przypominają bezwzględną mafijną organizację, nie cofającą się przed niczym by osiągnąć upragniony zysk. Metody sprzedaży rodem z burdelu czy agencji towarzyskiej? Proszę bardzo! Łapówka w zamian za wymyślenie wyników badań klinicznych? Nie ma sprawy! Ekskluzywna wycieczka dla lekarzy, którzy przepiszą najwięcej opakowań aktualnie promowanego specyfiku? Jasne! Przez wiele lat, w moim rodzinnym domu nie mówiło się o niczym innym jak o firmach farmaceutycznych. Czasy tego rodzaju strategii przeminęły wraz z pierwszym zachłyśnięciem się kapitalizmem, a typowymi rozdawanymi lekarzom gadżetami są raczej karteczki samoprzylepne i kocyki (swoją drogą mam taki i bardzo go sobie chwalę). 


Więc pal sześć, że Botox to film źle zrobiony, chaotyczny, z drewnianym aktorstwem (vide pierwsza sekwencja filmu z patologiczną rodziną na schodach), osadzony w zupełnie wymyślonym świecie, a ponadto nieudolnie korzystający ze schematu female revenge movie. Najbardziej niepokojące jest to,  że ta powszechnie oglądana produkcja pobija rekordy oglądalności i ma potencjał zmiany rzeczywistości. Niestety - na znacznie gorsze.