Dzisiaj wytwornie i bosko.
"I Am Divine" (2013)
Truizmem jest stwierdzenie, że to życie pisze najlepsze scenariusze. Pewną nowością może być przyznanie, że pisze również i te najdziwaczniejsze.
Filmowa wersja życia Harrisa Glenna Milsteada, najsłynniejszego drag queen, znanego pod pseudonimem "Divine" nie jest czystą wirtuozerią kina dokumentalnego. To dość schematyczny twór, jednakże jego treść nie ma sobie równych. Pamiętajmy jednak, że droga Divine, od bycia zwykłym dziwakiem do osiągnięcia statusu ikony popkultury nie wyda się interesująca osobom o małej tolerancji kiczu w jego czystej postaci.
"Soldate Jeannette" (2013)
Ten przedziwny i achronologiczny spektakl pozbawiony zdrowego rozsądku, zadziwiająco mocno wciąga i angażuje. Łatwo dość do genezy problemu głównej bohaterki filmu. Trudniej zrozumieć jej chaotyczne postępowanie. Jednakże, cytując klasyka - w tym szaleństwie jest metoda. A warto je zobaczyć chociażby ze względu na przepiękne, ascetyczne kadry inspirowane Dreyerem.
"Przypadek" (1981)
Już na początku przyznaję, że nie jestem znawcą twórczości Krzysztofa Kieślowskiego (co mam nadzieję, zmieni się w najbliższej przyszłości). Pokaz zrekonstruowanego cyfrowo "Przypadku" był bezprecedensowy i pozbawione sensu jest zachęcanie lub zniechęcanie kogoś do obejrzenia tego filmu we wspomnianych warunkach. Ale podkreślić należy jedno.
To nie jest film naszego pokolenia, ale znaczna większość jego elementów nie straciła nic z siły swojego przekazu. Zachwyca precyzja i struktura filmu - jedna historia w trzech wariantach. A o wszystkim zadecyduje tytułowy przypadek (i Albert Camus).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz