Monumentalna praca na temat specyfiki Deep South w kinie i telewizji wciągnęła mnie tak bardzo, że niemalże zapomniałam o kinowych premierach. Ale koniec z tym, nadrabiam zaległości!
Prezydent USA, Ronald Reagan, zaprezentował swoim obywatelom program gospodarczy opierający się na niezrozumiałych i pokrętnych teoriach ekonomicznych (przynajmniej zdaniem przeciętnych Amerykanów). Jego przeciwnici ukuli więc termin "voodoo economics", który miał odzwierciedlać niejasny charakter programu. Oglądając "Transcendencję" mam wrażenie, że to jedno, wielkie "voodoo IT".
Oczywiście, jak to w przypadku takich produkcji bywa, twórcy filmu nie wgłębiają się w techniczne szczegóły i nie próbują nam wyjaśnić w jaki dokładnie sposób, mózg Willa Castera, śmiertelnie chorego geniusza, zostaje przetransportowany do megakomputera. Bo nie to jest istotą filmu. Jest nią przede wszystkim moralność i podstawowe zagadnienia bioetyki.
Will Caster, w postaci komputerowej, naprawia świat, równocześnie coraz bardziej go opanowując. Jego umysł, wyzwolony z okowów słabego ciała, zyskuje nieskończone możliwości, które martwią rząd, FBI i innych naukowców.
Niestety, "Transcendencja" zamiast pobudzać do rozmyślań, usypia. Johnny Depp, obsadzony w roli, nomen omen - nerda, nie potrafi sobie poradzić, w każdej scenie dowodząc, że jest tu tylko dla pieniędzy. Podobnie dzieje się z innymi aktorami, którzy pojawiają się w roli polewy, próbującej zakryć spalone ciasto. Cilian Murphy, Morgan Freeman, Kate Mara migają na ekranie, rzucając zdezorientowane spojrzenia.
Jak dla mnie NIE, ale być może wielbicielom tematu się spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz