Zdarzają się czasem takie filmy, przed którymi należy ostrzegać widzów wielkimi tablicami z napisem "zły film". Taką tablicę należy postawić przed filmem "Bel Ami" i odgrodzić go dodatkowo drutem kolczastym.
102 minuty czystej męki, w której historia, bohaterowie, a nawet tło historyczne, pokazani się w najnudniejszy sposób jaki można sobie wyobrazić, na dodatek pozbawiony wszelkich emocji. Robert Pattison dwoi się i troi aby jego pozbawiona ekspresji twarz wyrażała coś innego niż ból istnienia. Ponosi jednak sromotną klęskę, a najciekawszą rzeczą jaką pokazuje na ekranie są nagie pośladki.
Piękne i zdolne aktorki (jak zwykle zachwycająca Christina Ricci) poniżają się udając namiętność i pociąg do tytułowego Bel Ami, a pełne uniesień, namiętne uściski wyglądają raczej jak zapasy w stylu wolnym.
Trudno uwierzyć w uwodzicielskie zdolności Roberta Pattisona, tak samo jak trudno uwierzyć, że ktokolwiek będzie się na tym filmie dobrze bawił. Zdecydowanie i z pełnym przekonaniem: NIE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz