Punkt wyjścia w The Square przypomina ten z Turysty (2014), poprzedniego filmu Rubena Östlunda. Nagłe wydarzenie oraz niespodziewana reakcja przynoszą narastające, niczym kula śniegowa, komplikacje. O ile w Turyście kluczowym zdarzeniem była lawina schodząca wprost na górskie schronisko, a niespodziewana reakcja polegała na ratowaniu w pierwszej kolejności telefonu, a nie żony i dzieci, o tyle w The Square ważna jest kradzież portfela oraz wysłane później listy z pogróżkami do potencjalnych złodziei.
Ofiarą tego pospolitego przestępstwa padł dyrektor sztokholmskiego muzeum sztuki nowoczesnej, rozwiedziony bon vivant, któremu zmęczenie, kac i wczorajsza koszula tylko dodają uroku. Christian marzy o zorganizowaniu w swojej instytucji pełnej znaczeń wystawy, która miałaby potencjał zmiany rzeczywistości, weszłaby w interakcje ze światem zewnętrznym i zmieniła go na lepsze. Niestety, główny eksponat wystawy, tytułowy Kwadrat, jest jak strzelba Czechowa, która zamiast wypalić pozostaje nieruszona na ścianie. Instalacja mająca w założeniu być idealną przestrzenią pomocy i otwartości, ogranicza się do pięknych deklaracji, a oferowany przez nią obszar troski i zrozumienia nigdy się nie zapełnia.
Reżyser w The Square nie szczędzi złośliwości wielbicielom i twórcom sztuki współczesnej. Wytyka ich wady za pośrednictwem krótkich scen przypominających te, pojawiające się w filmach Roya Anderssona. Unoszący się nad kolejnymi sekwencjami duch niezrozumienia, niezręczności i monotonii przypomina, że życie częściej niż teledysk letniego hitu przypomina szare sceny z filmu Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu (2014).
kadr z filmu Gołąb przysiadł na gałęzi... |
Oglądałam The Square na pokazie przedpremierowym w Kinie Pod Baranami, w którym uczestniczyli także pracownicy krakowskiego Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK. Widownia reagowała wybuchami śmiechu na uwagi Östlunda na temat absurdalności muzealnej rzeczywistości, z którą i ja miałam kiedyś do czynienia. Kilka lat temu pracowałam jako obsługa wystaw w MOCAKu i choć muszę przyznać, że była to najnudniejsza praca jaką kiedykolwiek wykonywałam, to sporym pocieszeniem było podśmiechiwanie się ze zwiedzających próbujących potajemnie polizać rzeźbę Mirosława Bałki zbudowaną z bloków soli.
Rzeźba "7+1" Mirosława Bałki |
Östlund nie ogranicza się w swojej krytyce do oderwanego od rzeczywistości świata sztuki współczesnej. Rozszerza ją, włączając właściwie całe nowoczesne społeczeństwo, które od osobistego spotkania woli rozwiązania pośrednie, niewymagające realnej interakcji. Łatwiej jest przecież nagrać filmik i udostępnić go w internecie, niż narażać się na bezpośrednie spotkanie z innością, które może mieć zupełnie niespodziewany, czasami nieprzyjemny przebieg. Idealnie pusty Kwadrat jest symbolem naszych relacji, które choć pełne dobrych intencji i wzniosłych haseł, coraz bardziej odłączają się od rzeczywistości, przenosząc w sferę bezpieczną, ale coraz mniej autentyczną.
Kadr z The Square |
Można zarzucać Östlundowi, że skupił się w swoim filmie na środowisku, które łatwo wyśmiać, gdyż samo z siebie balansuje na granicy autoparodii. To prawda, jednak reżyser nie przekracza granic i w gruncie rzeczy ma do swoich
bohaterów cień sympatii. Uważa ich za egzemplifikacje procesów zachodzących w
całym społeczeństwie: to nie są ludzie źli, lecz raczej tacy, którzy przyjęli
współczesny świat z całym dobrobytem inwentarza. Östlund
połączył w The Square umiejętną krytykę społeczną, z doskonałym humorem i trafnymi obserwacjami
naszych dziwactw i niezręczności za co został doceniony (zdecydowanie
zasłużenie) Złotą Palmą w Cannes. Jest kolejnym obok wspomnianego już
Anderssona reżyserem, potrafiącym przez miniaturę i absurd dobitnie punktować nasze wady, przekonywać, że nie zawsze "należy być takim
szwedzkim". Pytanie tylko, czy po obejrzeniu filmu chętniej wejdziemy do
wnętrza tytułowego Kwadratu?
Kadr z The Square |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz