Planując wakacyjny wyjazd do Paryża szybko nauczyliśmy się ignorować żarty na temat ewentualnych zaręczyn na wieży Eiffla/Łuku Triumfalnym/Champs-Elysees (niepotrzebne skreślić). Na wszelki wypadek od razu na wstępie zaznaczę, że nic takiego nie miało miejsca, a jedynym wywołującym łzy zdarzeniem był ból kręgosłupa po dziewięciogodzinnym zwiedzaniu Luwru.
Stereotypowo Paryż kojarzy się oczywiście jako miasto miłości i zakochanych. Mnie jednak, przez zawodowe skrzywienie, przywodził na myśl przede wszystkim pierwszą projekcję filmową, Filmotekę Francuską rządzoną latami przez Henri Langloisa oraz nowofalowe eksperymenty. Dlatego też oprócz zwiedzania obowiązkowych punktów w rodzaju Luwru, Muzeum d'Orsay czy Pałacu Inwalidów, z determinacją szukałam w stolicy Francji miejsc filmowych.
Z skserowanym artykułem Tadeusza Lubelskiego "Kinofil w Paryżu" ("EKRANy" 3-4/2015) w dłoni, uporczywie rozglądałam się za tablicą upamiętniającą miejsce pierwszego w historii publicznego pokazu filmowego. Mgliście z zajęć z Historii Kina pamiętałam, że było to gdzieś na Bulwarze Kapucynów, znajdującym się w bezpośrednim sąsiedztwie imponującej Opery Garnier. Biegałam więc tam i z powrotem, z minuty na minutę tracąc nadzieję. Na całe szczęście mój towarzysz ma znacznie więcej cierpliwości ode mnie (którą nawet puzzle doprowadzają do szewskiej pasji) i ignorując miotane przede mnie przekleństwa nakłaniał mnie do kontynuowania poszukiwań. Wkrótce okazało się co było przyczyną trudności: przyzwyczajenie do szukania tego typu oznaczeń mniej więcej na poziomie wzroku. Tymczasem napis znajduje się około 3 metry nad ziemią, zaraz obok szyldu sklepu GAP.
Filmoteka Francuska to instytucja legendarna. Nie wdając się w szczegóły, to jednostka od lat gromadząca i archiwizująca filmy, zajmująca się także edukacją oraz prowadząca regularne projekcje filmowe. Legendarnym dyrektorem Filmoteki był przez lata Henri Langlois, i to właśnie za czasu jego rządów instytucja stała się nieformalną szkołą filmową, w której reżyserzy tacy jak Robert Bresson, Alain Resnais, Jacques Rivette, Francois Truffaut czy Jean-Luc Godard zapoznawali się z filmową klasyką. Filmoteka przyczyniła się także do powstania francuskiej Nowej Fali, a szczególną rolę odegrała w trakcie maja 1968 roku, kiedy to protesty wokół zwolnienia Langloisa z posady dyrektora stały się istotnym elementem legendarnej studenckiej rewolty.
Po kilkukrotnych zmianach, Filmoteka Francuska mieści się obecnie w XII dzielnicy Paryża, przy Rue de Bercy, w specjalnie zaprojektowanym przez Franka Gehry'ego budynku. To miejsce oddalone od centrum, w którym na próżno szukać typowo paryskich zabudowań (jest za to stadion, fontanna w formie schodów, przedziwna dwupoziomowa kładka i imponujące budynki Biblioteki Narodowej Francji). W nowej siedzibie Filmoteki mieści się kino, biblioteka, archiwum, sklep z pamiątkami oraz dwie wystawy: stała, zawierająca zbiory z kolekcji Henri Langlois oraz czasowa. Wystawa stała, choć nie imponuje rozmiarami, zawiera sporą ilość ciekawych eksponatów, skupiających się przede wszystkim na początkach kina, nie tylko francuskiego. I tak można zobaczyć tam oryginalną strzelbę fotograficzną Eadwearda Muybridge'a, kinematoskop Thomasa Edisona, szkice do filmów Metropolis i Gabinet doktora Kaligari czy pamiątki z planu Iwana Groźnego. Na wystawę czasową niestety nie udało nam się wejść.
Trudno chyba o bardziej filmową dzielnicę niż Montmartre. To właśnie tu tańczył Gene Kelly w Amerykaninie w Paryżu, Amelia żyła we własnym świecie, a Owen Wilson w O północy w Paryżu udawał Woody'ego Allena. Rzeczywiście, to gotowy filmowy plener, pełny wąskich uliczek, różnic poziomów, tajemniczych przejść, zarośniętych bluszczem domów. I jeszcze ta góra, na szczycie której bieli się wyjątkowo kiczowaty kościół Sacre Coeur, zbudowany w stylu romańsko-bizantyńskim-niewiadomojakim.
Nasz spacer po tej romantycznej okolicy został dość szybko przerwany przez ulewny deszcz, który postanowiliśmy przeczekać (jakżeby inaczej) w muzeum, co okazało się zupełnie przypadkowym strzałem w dziesiątkę. Musee de Montmartre mieści się w siedemnastowiecznym domu z przepięknym ogrodem, w którym Auguste Renoir namalował "Huśtawkę". Oprócz kolekcji obrazów i plakatów związanych z Montmartre, muzeum mieści także wystawy czasowe - obecnie znajduje się tam ekspozycja "Decor de cinema" gromadząca filmowe pamiątki związane z okolicą. To gratka dla miłośników francuskiego kina, choć także i ci mniej obeznani w tej kinematografii (np. ja) znajdą tam coś dla siebie.
A na koniec - filmowy drobiazg, który uradował mnie chyba najbardziej. Po powrocie oglądałam nowelowy film Zakochany Paryż, składający się z 20 historii zrealizowanych przez reżyserów takich jak Gus Van Sant, Joel Coen, Wes Craven czy Olivier Assayas. Całość podobała mi się średnio, ale zachwycił mnie segment 14th arrondissement z Margo Martindale w roli głównej. Powód był prosty: historia zakochanej w Paryżu Amerykanki rozgrywała się dokładnie pod naszym hotelem, przy piekarni w której zaopatrywaliśmy się w chrupiące bagietki i barze, gdzie piliśmy pyszne belgijskie piwo za miliony euro. Ot, taka mała filmowo-życiowa ciekawostka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz