Reżyser Dunkierki, Christopher Nolan, skutecznie
przekonuje, że wojna nie ma sensu i jest w istocie skazanym na klęskę zmaganiem
z przypadkowością. Utknięci na francuskiej plaży brytyjscy żołnierze, otoczeni
zewsząd przez siły wroga, nie walczą z odczłowieczonymi potworami, lecz przede
wszystkim z pozbawionym twarzy fatum, wspieranym przez niezmienny i obojętny
żywioł.
Przebieg gigantycznej drugowojennej
klęski, będącej zarazem jedną z największych operacji logistycznych w dziejach,
oglądamy z kilku perspektyw, o czym informują nas napisami twórcy filmu.
Porządkują opowieść, równocześnie sygnalizując różne plany czasowe i wzajemne
relacje między wydarzeniami. Tego typu struktura rozbija deklarowaną przez
Nolana chęć stworzenia całkowicie immersyjnej, wirtualnej rzeczywistości i stanowi
znaczące utrudnienie odbioru. To jednak nie wada, lecz bardzo przydatna furtka
zostawiona widzowi: daje możliwość odpoczynku i wyjścia poza opowiadają
historię. Dunkierka trwa jedynie 106
minut, co jest miernym i zaskakująco słabym wynikiem jak na film wojenny czy
wysokobudżetową produkcję w ogóle. Jednak intensywność filmu i nieustanne
napięcie nieznikające nawet w finale powoduje, że trudniej byłoby wytrzymać
dłużej.
Brytyjscy żołnierze, pozbawieni właściwie
cech indywidualnych (choć posiadający czasem znane twarze, np. Cilliana Murphy’ego
czy Harry’ego Stylesa) utykają w przerażającym ciągu niefortunnych zdarzeń. Każde
małe zwycięstwo jest tu równoważone przez klęskę, a jednym, czym można się
wykazać na tym przedziwnym polu bitwy, jest wola przetrwania. Także widzów
oblepia dominująca w filmie ciężka, przepełniona nerwowym milczeniem atmosfera
oczekiwania, która szybko zostaje przerwana przez przerażająco głośne wybuchy i
odgłosy strzałów. Pojawiającemu się zawieszeniu sprzyjają ograniczone do
minimum dialogi – dla mnie wielka zaleta filmu, bo redukująca nadęte nolanowskie wyrokowanie
o naturze rzeczywistości.
Dunkierka nie jest pozbawiona
nadziei, tkwiącej przede wszystkim w zaangażowaniu cywilów wyruszających na
swoich małych, turystycznych łódkach na ratunek uwięzionym żołnierzom.
Niestety, także oni zbliżając się do francuskiego brzegu, stopniowo są wciągani w tragiczne w skutkach zbiegi okoliczności, choć przetykane małymi
zwycięstwami. I to właśnie w tych fragmentach ujawnia się głęboko skrywana
przez twórców fascynacja tradycyjnym kinem wojennym, które potrafili wzbogacić
o niezwykłą, poruszającą formę i bardzo racjonalną wymowę. W silnie obecnym bezkrytycznym kulcie militaryzmu i uwikłanych ideologicznie symboli, Dunkierka to głos rozsądku, w który wsłuchać powinien się każdy marzący o zbrojnym konflikcie i uważający go za okazję do wykazania się bohaterstwem czy niezłomnością charakteru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz