piątek, 8 maja 2015

"Avengers: Czas Ultrona" / "Avengers: Age of Ultron"

Gdzie można uciec od stresującego tygodnia? Oczywiście w kinie.

Jak większość kinowych widzów, czuje się obecnie świetnie obeznana z Universum Marvela, choć tak na prawdę nie wiem o nim kompletnie niczego. Z filmów i seriali znam jedynie jego małą część, sprawnie uproszczoną i zmodyfinowaną przez twórców tak, aby odpowiadała poziomowi poinformowania przeciętnego laika.


Najnowsze filmowe dziecko wytwórni Marvel opowiada przede wszystkim o stworzonym przez Tony'ego Starka (Robert Downey jr.) Ultronie - programie obdarzonym pełną sztuczną inteligencją, który szczególnie upodobał sobie formę humanoidalnego robota. Ultron (głosu użyczył mu James Spader), choć został stworzony dla ochrony ludzkości przed najeźdźcami z kosmosu, w głębi mechanicznego serca marzy o zagładzie i zniszczeniu dzielnych superbohaterów wraz z całą ludzkością.


Nad Avengers: Czas Ultrona unosi się duch Jossa Whedona, wyraźnie wyczuwalny w niektórych ze scen. Jednak mimo to, film miejscami zawodzi, wykopując na światło dzienne poważne kryzysy egzystancjalne i problemy bohaterów, tym samym pozbawiając go lekkości i zawadiackiego uroku. Na szczęście wady odchodzą szybko w niepamięć, gdy oglądamy jedną z kończowych sekwencji filmu, wyróżniającą się prawdziwie komiksowym stylem i niezwykłym sposobem realizacji. Z pewnością zorientujecie się o którą chodzi.

Joss Whedon na planie filmu.
Niektóre rzeczy się nie zmieniają. Kapitan Ameryka (Chris Evans) pozostaje amerykańskim i samotnym cud - chłopcem wspominającym dawną miłość, Tony Stark realizuje fantazje naukowców, Bruce Banner (Mark Ruffalo) niekontrolowanie zielenieje, Czarna Wdowa (Scarlett Johansson) rozpamiętuje traumy z przeszłości, Thor (Chris Hemsworth) czuje się wszechładnym synem Boga, a Hawkeye (Jeremy Renner)... Tu następuje zmiana, bo przecież jakoś musiano sobie poradzić z tym najnormalniejszym z superbohaterów. Jak? Przede wszystkim podkreślając jego normalność.


Avengers: Czas Ultrona mnie nie zachwycił, co nie oznacza, że zrezygnuje z mojej fascynacji światem Marvela. Na Ant-Mana oczywiście pójdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz