Przez jakiś czas, aktorski fenomen Toma Hardy'ego, był dla mnie tematem zupełnie obojętnym. Owszem, słyszałam nazwisko, ale trudno mi było przypasować je do konkretnej twarzy.
Tak było do czasu jego roli w "Mroczny Rycerz powstaje". Ponieważ tak wyrazisty występ nie mógł być dziełem przypadku, moje zainteresowanie Tomem Hardym wzrosło. Film po filmie, zaczęłam przekonywać się, jak niesamowitym jest aktorem i dlaczego, tak trudno było mi początkowo jednoznacznie go przyporządkować. Wyreżyserowany przez Stevena Knighta "Locke" to ostateczne potwierdzenie jego aktorskiej maestrii.
Główny bohater filmu, odnoszący sukcesy zarówno na gruncie zawodowym jak i w życiu rodzinnym budowlaniec - Ivan Locke, otrzymuje telefon, który na zawsze zmieni jego życie. Brzmi jak początek solidnego filmu akcji, prawda? Tymczasem "Locke" to kameralna psychodrama, pełen dramatycznych wyborów moralitet o tym, jaką cenę mają nasze życiowe decyzje.
Ivan, decydując się na bycie przy porodzie kochanki, stawia na szali swoje życie zawodowe i rodzinne. Ryzykuje nieobecność przy kierowanej przez siebie operacji budowlanej na wielką skalę, zaniedbuje rodzinny rytuał wspólnego oglądania meczu. A równocześnie podejmuje decyzję właściwą moralnie, wykazując się dorosłością i dojrzałością. Przyjmuje konsekwencje swojego złego czynu, równocześnie przekonując się jak bardzo głęboko mogą one sięgać. Ku samym fundamentom.
Widzowi zostaje zaprezentowana droga Ivana do szpitala. W jej trakcie, wspólnie z bohaterem, zamknięci jesteśmy w samochodzie i pędzimy prostą, pustą angielską autostradą ku nieznanemu. Bez przerwy dzwoniący telefon, choć popycha akcję do przodu i wyjaśnia nasze wątpliwości, zaczyna coraz bardziej denerwować. Wzdrygamy się na dźwięk dzwonka, z przerażeniem i niepewnością pytając - co zawali się tym razem?
"Locke" nosi znamiona kina niezależnego, miejscami posługuje się dość nachalnym psychologizmem - przede wszystkim w niejasnych scenach monologów głównego bohatera. Jednakże pomimo to, jest dającym do myślenia filmem, w którym elementy samych siebie odnajdą nie tylko studenci budownictwa i zagubieni ojcowie rodzin.
Warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz