Jeśli nie jesteście fanami filmów politycznych - to nie jest film dla Was.
Nie dlatego, że nie zrozumiecie kontekstu, ponieważ amerykański system wybierania prezydenta to dla Was najczarniejsza magia. Tylko dlatego, że wyłączycie film w trakcie i nie dotrwacie do na prawdę dobrego finału. A w "Idach marcowych" im dalej tym lepiej. I żeby to zauważyć nie trzeba być quazi pseudo amerykanistą in spae.
Wielka polityka to też wielkie oszustwa, utrata idealizmu i kompromis z własnym sumieniem. Ale przecież to całe naręcze złych uczynków z czasów kampanii zostanie zapomniane dzięki dobrym i sprawiedliwym rządom. Czy aby na pewno?
Dzięki rolom takim jak te Ryan Gosling (zaraz obok Michaela Fassbendera) wyrasta na jedno z najciekawszych nazwisk hollywoodzkiego pokolenia aktorskich 30-latków. A George? Z pewnością nadawałby się na prezydenta.
Jednym zdaniem: Warto. Choć nie dla wszystkich i zdecydowanie nie w czasie sesji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz