środa, 21 grudnia 2011

"Margin Call" ("Chciwość")

Premiera kinowa: 26.12

Kiedy film przedstawia problemy ludzi, którzy zarabiają rocznie 86 mln dolarów, mogłoby się wydawać, że opowiada o zupełnie innej rzeczywistości i zupełnie innym świecie. Ale "Margin Call" próbuje nas przekonać, że przedstawiciele wielkiego biznesu rządzący światem z gabinetu na Manhattanie mają dokładnie te same problemy co zwykli zjadacze chleba. I chcą tego samego: przetrwać. Tylko, że w ich przypadku przetrwanie polega na poważnym zaburzeniu światowej gospodarki, a nie kupieniu karpia taniej o 1,50zł.

Rekiny biznesu z "Margin Call" chodzą z zamglonym wzrokiem wbitym w przestrzeń, niczym Rain Man mnożą w pamięci wielkie liczby i posługują się absolutnie niezrozumiałym żargonem. Na szczęście dzięki postaci granej przez Jeremy'ego Ironsa (który zdaje się być kompletnym ekonomicznym ignorantem) sprawy są nam wyjaśnione i pięknie zilustrowane metaforą "ogromnego worka ekskrementów" .

Mimo, że moją wiedzę ekonomiczną można porównać z poziomem przeciętnego czytelnika "Faktu", ten film mnie zainteresował. Nie oczekujcie jednak fajerwerków, zwrotów akcji, ponadprzeciętnych aktorskich popisów. Tutaj liczy się tylko historia. I to na dodatek bez zakończenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz