Nagrodzone Srebrnym Lwem w Wenecji O nieskończoności Roya
Anderssona nie jest filmem zaskakującym. Z wyglądu przypomina inne głośne
dzieła Szweda, na czele z Gołębiem…. Filmowa rzeczywistość wciąż jest niemal pozbawiona
kolorów, szara i monotonna, a kolejne sekwencje przypominają nieruchome tablaeu
pełne ludzi o bladych twarzach. Andersson jest mistrzem mise-en-scène: niemal
wszystkie zainscenizowane przez niego ludzkie dioramy zasługują na oprawienie i
powieszenie w prestiżowej galerii sztuki. Znakomicie widać to również w O
nieskończoności, gdzie wiele obrazów (np. wizja drugowojennego bunkra) budzi czysty
zachwyt.
Również pod względem tematu Andersson z uporem maniaka
powraca do zgłębiania surrealistycznej natury świata oraz powtarzalnego charakteru
ludzkich zachowań. W O nieskończoności robi to w serii krótkich scen
komentowanych przez beznamiętną narratorkę, wyraźnie zdystansowaną od
ekranowych obrazów. Jej delikatny głos zdaje się komentować migawki ze świata,
który przeminął, który tkwi w dalekiej, na poły mitycznej przeszłości.
Mimo tych niewątpliwych podobieństw i twórczej konsekwencji,
w O nieskończoności sporo (jak na Anderssona) jest optymizmu. Tańczące młode
kobiety czy stały bywalec sterylnego baru wzdychający do malowniczo padającego
śniegu, wydają się osobami (przynajmniej częściowo) zadowolonymi z życia,
doceniającymi jego ulotne piękno. Bohaterowie ci gubią się jednak pod zalewem
innych, już bardziej typowych dla reżysera widm, melancholijnie krążących po świecie, dręczonych przez
zawinienia z przeszłości czy utratę wiary.
Jedno w O nieskończoności dziwi – czas trwania filmu.
Andersson zamyka swoją refleksję o „życiu, wszechświecie i całej reszcie” w
obrębie zaledwie 77 minut, co sprawia, że filmowy trans zostaje przerwany
nagle, niespodziewanie i zadziwiająco szybko, biorąc pod uwagę magiczną, powolną
atmosferę dzieła. O nieskończoności zostawia po sobie niedosyt, piękne
obrazy i ogromną ilość znaków zapytania, które już nigdy nie zamienią się w
inne, bardziej rozstrzygające znaki interpunkcyjne.
7,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz