sobota, 30 czerwca 2018

Wolf Warrior: Władca chińskiego box office

Przez lata na chińskich listach przebojów filmowych królowały produkcje z Hollywood. Do dzisiaj amerykańskie tytuły osiągają niezłe wyniki w tamtejszym box-office i to mimo szeregu utrudnień jakie sprawia rynek Państwa Środka. Na tamtejsze ekrany można wprowadzić rocznie jedynie 34 zagraniczne filmy, a wszystkie muszą zostać uprzednio zatwierdzone przez podlegające Ministerstwu Propagandy biuro. Ale Chińczycy nie gęsi i swoje blockbustery też już mają, więc nie muszą opierać swojego repertuaru wyłącznie o produkcje z zagranicy. Co więcej, to właśnie rodzime tytuły królują teraz na liście najlepiej zarabiających filmów w Chinach – szczegóły poniżej:

Wolf Warrior 2 (5.679 mld yuanów)
Operation Red Sea (3.647 mld yuanów)
Detective Chinatown 2 (3.397 mld yuanów)
The Mermaid (3.392 mld yuanów)
Szybcy i wściekli 8 (2.671 mld yuanów)

Mówiąc szczerze, jeszcze do niedawna nie miałam pojęcia o istnieniu pierwszych czterech tytułów. Jednakże ponieważ uwielbiam zajmować się (relatywnie) mało znanymi fenomenami filmowymi, postanowiłam wziąć na warsztat także chińskie kino popularne. Swoją przygodę zaczęłam od lidera box-office’u, filmu Wolf Warrior 2 oraz jego pierwszej części zatytułowanej po prostu Wolf Warrior.


Reżyserem oraz główną gwiazdą serii Wolf Warrior jest Wu Jing, który w filmach wciela się w postać Leng Fenga – niezłomnego żołnierza jednostek specjalnych. W pierwszej części serii poznajemy bohatera jako nieznającego kompromisów idealistę, a za razem najlepszego snajpera w Chinach, który sprzeciwia się rozkazowi dowódców i zabija brata potężnego biznesmena. Przedsiębiorca para się oczywiście brudnymi interesami w rodzaju handlu bronią i narkotykami, a jego najnowszy produkt to genetyczny wirus, atakujący wyłącznie Chińczyków (sic!). Feng nie zostaje za swój czyn wyrzucony z armii, lecz po bardzo nietypowej rozmowie kwalifikacyjnej (przeprowadzonej przez późniejszą ukochaną) zostaje członkiem najlepszej jednostki specjalnej - Wolf Warriors. Niestety już podczas pierwszych ćwiczeń jakie odbywa z nowymi towarzyszami, zostaje zaatakowany przez oddział najemników (dowodzony przez Scotta Adkinsa) przysłany przez żądnego zemsty biznesmena.


W drugiej części filmu, twórcy wykraczają daleko poza granice Chin. Tym razem Feng zostaje ukarany więzieniem za zabicie lokalnego watażki, zagrażającego rodzinie dawnego towarzysza broni. Mężczyzna, choć tęskni za armią i swoją ukochaną, po odbyciu kary najmuje się jako ochroniarz  na chińskich statkach handlowych, stacjonujących w bliżej nieokreślonym afrykańskim państwie. Jego stosunkowo beztroskie życie przerywa jednak przewrót wojskowy, w którym lokalnych agresorów wspierają także najemnicy z Europy. Feng bierze sprawy w swoje ręce i postanawia uratować nie tylko licznych Chińczyków przebywających w kraju, ale także wszystkich potrzebujących jego pomocy.


Wolf Warrior 2 to film, który z chęcią oglądnęłabym z moim Tatą w czasach, gdy oboje zachwycaliśmy się do granic możliwości hitami amerykańskiego kina akcji, a bohaterami naszej wyobraźni byli Jean Claude-Van Damme, Steven Seagal i Michael Dudikoff. Chińska produkcja bardzo silnie czepie z kina akcji lat 80 i 90, a szlachetny, choć równocześnie mający skłonność do przemocy główny bohater do złudzenia przypomina Rambo, Cobrę, Samotnego Wilka McQuade’a czy Amerykańskiego Ninję. Hollywood może i traci popularność w Państwie Środka, ale nadal stanowi silną inspirację dla tamtejszych twórców. Wolf Warrior to nie dziedzic chińskiego kina sztuk walki, lecz bliżej mu do produkcji akcji z Hong Kongu (ironia losu?) oraz wspomnianych już bestsellerów wypożyczalni video. Jedyna różnica polega na tym, że zamiast Zielonych Beretów, Marines czy Navy Seals, musimy zaznajomić się z innym oddziałem specjalnym, czyli Wolf Warriors.


Seria nie jest oczywiście tylko niewinną rozrywką. Już po opisie fabuł obu filmów widać, że mają one za zadanie przede wszystkim budować dumę z przynależności do dzielnego i szlachetnego narodu chińskiego, który nie cofnie się przed niczym by ratować swoich obywateli i uciśnione ludy całego świata. W Wolf Warrior 2 to właśnie Chiny zastępują Amerykę na stanowisku „world police” i wygląda na to, że znacznie lepiej nadają się do tej roboty, bowiem uważają wszystkich potrzebujących za równych sobie partnerów. Chińscy naukowcy nie tylko budują szpital w opanowanym przez śmiertelną zarazę bezimiennym afrykańskim kraju, ale także traktują lokalnych mieszkańców z szacunkiem, obserwując z podziwem ich kulturę, optymizm oraz… (jak wielokrotnie powtarzają chińscy protagoniści) piękne kobiety. Wolf Warrior oprócz zdobycia szturmem chińskiego box office’u z pewnością także pomoże wielu małym Chińczykom w wyborze odpowiedniej ścieżki (wojskowej) kariery. Nie ma bowiem bardziej zaszczytnego i godnego podziwu zawodu od zawodu żołnierza, a Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza to najpotężniejsze i najnowocześniejsze wojsko na świecie. A przynajmniej taką wizję rzeczywistości proponuje nam seria Wolf Warrior


Zakochałam się w tym kadrze. Pamiętacie chińskie/radzieckie plakaty propagandowe? 
Chińczycy odrobili swoją lekcję w amerykańskiej fabryce snów, od zarania dziejów rozbudzającej dumę z bycia obywatelem USA. Azjatyccy twórcy filmowi zdają sobie sprawę z siły rażenia scen bohaterskiego poświęcenia przy dźwiękach epickiej muzyki, doskonale wiedzą, że nic nie wygląda lepiej, niż łopocząca na wietrze chorągiew. Dlatego też często i gęsto wykorzystują dobrze znane nam z Hollywood motywy, zabiegi formalne i typy bohaterów, równocześnie zastępując Gwiaździsty Sztandar flagą o zdecydowanie mniejszej ilości gwiazdek, ale podobnej sile propagandowego rażenia. Oglądając Wolf Warrior 2 aż czuje się dumę z bycia Chińczykiem.

Coś w tym jest, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz