wtorek, 10 kwietnia 2018

"Twarz"

To trochę ryzykowne porównanie, ale co mi tam: Małgorzata Szumowska jest pod pewnymi względami Patrykiem Vegą polskiego kina artystycznego. Jej filmy sprzedają się nieźle i można je lubić, choć są szytymi wyjątkowo grubymi nićmi opowieściami o Polsce. Trudno odmówić im trafności - mają w sobie co najmniej kilka ziaren prawdy oraz słusznych obserwacji. Równocześnie prezentują jednak ogromnie jednowymiarowy portret Polski i Polaków. Rozszerzają jednostkowe historie na całą narodową mentalność w ramach przekonania, że jeśli coś gdzieś takiego się stało, może stać się wszędzie i każdemu. Ja tego nie kupuję - i to zarówno w wydaniu Vegi, jak i wersji prezentowanej przez Szumowską. 


Twarz, czyli najnowszy film Małgorzaty Szumowskiej, to szereg miniatur o naszym pięknym kraju i rodzimej mentalności, luźnie powiązanych historią o przeszczepie twarzy. Otwierająca sekwencja filmu, w której to tłum golasów pędzi przez wyludnione centrum handlowe by dopaść telewizor na promocji jest bardzo myląca. Klasyfikuje nas bowiem do światka zgniłego, zachodniego  kapitalizmu, a tymczasem, jak dosadnie udowadnia cały film, jesteśmy raczej prowincjonalnym środkowych wschodem, zakompleksionym, zawistnym i trzymanym na krótkiej smyczy przez kościół. 


Myląca jest też historia głównego bohatera, Jacka, granego z powodzeniem przez Mateusza Kościuszkiewicza, który zostaje poddany pionierskiej operacji przeszczepu twarzy. Wielki sukces, zaawansowana medycyna, wysoce rozwinięta technologia znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki po powrocie na bezlitosną prowincję żyjącą według reguły 3xK: kościół, konserwatyzm i ku**a pół litra. Ułuda zachodu trwa tylko przez krótką chwilę, bo zaraz na powrót wciąga nas polskie błoto i zaściankowość.  


Twarz to rzeczywiście baśń: z jednowymiarowymi postaciami, zeszpeconym bohaterem o szlachetnym sercu, wygnaniem, odrzuceniem i morałem. To jednak równocześnie grubo ciosana publicystyka ubrana w kostium kina artystycznego, z której niewiele wynika poza dość oczywistym stwierdzeniem, że transformacja poszła w Polsce jakoś nie tak. Nowa rzeczywistość, zabudowana supernowoczesnymi apartamentowcami bez dróg dojazdowych i infrastruktury jest karykaturą samego siebie. Szkoda, że Szumowska patrzy na nią z góry, bez cienia sympatii i właściwie nie próbuje jej zrozumieć. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz