piątek, 4 listopada 2016

"Jestem mordercą"

Ostatni wysyp recenzji zawdzięczam przede wszystkim karnetowi do krakowskiego Kina Agrafka, które szczerze i usilnie polecam, bo wydaje mi się nadal miejscem dość niedocenionym. Niemal co tydzień, to ukryte w budynku YMCA przy ulicy Krowoderskiej kino organizuje pokazy przedpremierowe wyczekiwanych tytułów, warto więc regularnie zaglądać do ich repertuaru! 


Tym razem przyszło mi się zmierzyć z filmem Macieja Pieprzycy Jestem mordercą, opartym na prawdziwej historii "Wampira z Zagłębia", seryjnego mordercy młodych kobiet. Zadaniem wytropienia przestępcy zostaje obarczony młody policjant (w tej roli fascynujący Mirosław Haniszewski) przynajmniej początkowo wprowadzający do sprawy energię i świeże spojrzenie. Choć nie waha się przed korzystaniem z bezprecedensowych rozwiązań (np. użyciem w śledztwie komputera ODRA) przez długi czas nie odnosi sukcesów, równocześnie coraz bardziej wplątując się w lepką sieć układów i kłamstw. Nawet pozorne zwycięstwo nie daje mu oczekiwanej satysfakcji, a staje się jedynie powierzchownym i chwilowym polepszeniem sytuacji, zgodnym z oficjalną "propagandą sukcesu". 


Jestem mordercą rozgrywa się w Polsce lat 70., czasach złudnego dobrobytu i pozornego zadowolenia. Epoka Edwarda Gierka, obecnego na ekranie również w roli bohatera, dała polskim obywatelom poczucie chwilowego zwycięstwa oraz ekonomicznego przywództwa w świecie. Wszystko to jednak na kredyt, który w końcu będzie należało spłacić. Również sukcesy, a także materialne zdobycze głównego bohatera są w rzeczywistości pożyczką na wysoki procent. Ceną jego chwilowej sławy i powodzenia będzie, podobnie jak w klasycznych tytułach kina moralnego niepokoju [np. Wodzireju (1977) czy Amatorze (1979)], kompromis z własnym sumieniem oraz zakłamaną rzeczywistością. 


Ta filmowa historia nie jest więc przykładem polskiego kina gatunkowego (na które nadal czekam), prostego kryminału w peerelowskim sztafażu. Jestem mordercą fabularnie bliżej jest do Personelu (1975) czy Barw ochronnych (1976), a także w pewnym stopniu do niedawnego Czerwonego Pająka (2015). Nie oczekujmy tu zatem napięcia wynikającego z przedłużającego się śledztwa i dreszczyku emocji związanego z pogonią za przestępcą. W Jestem mordercą niepokój wzbudza przede wszystkim postawa głównego bohatera, jego wybory i decyzje. 


Mimo interesującego konceptu powrotu do świetnego okresu polskiego kina, film Macieja Pieprzycy miejscami nuży. Popada też w zbędne moralizatorstwo i powtarza elementy przekonując nas kilkukrotnie do tej samej tezy. Jednak oprócz tych nielicznych wad, Jestem mordercą posiada wiele świetnych, dosadnych sekwencji, a postać tytułowego mordercy odgrywana przez wyciszonego Arkadiusza Jakubika to prawdziwe zaskoczenie.


Podsumowując - zalety filmu nie kończą się na ładnych zdjęciach czy stylowych kostiumach z epoki (te kożuszki!). Jestem mordercą to ciekawa propozycja, choć miejscami zbyt rozwlekła i przesadzona. Jednak warto się z nią zapoznać, bo stanowi trafne połączenie między współczesnością, a tym, co w przeszłości polskiego kina najlepsze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz