Pierwsza zasada współczesnego widza: nie ignorować filmów dokumentalnych. Ostatnimi czasy często zdarza się, że to właśnie dokumenty zyskują popularność znacznie przewyższającą filmy fabularne, czego najlepszym przykładem jest "Sugar Man". Bardzo często są po prostu lepsze, ciekawsze, bardziej oryginalne.
Wygrywają przede wszystkim autentycznością historii i poczuciem, że mamy do czynienia z prawdziwymi ludźmi i historiami, które naprawdę miały miejsce. Truizmem jest stwierdzenie, że najciekawsze scenariusze pisze życie, ale to przecież prawda!
Film Morgana Nevilla "O krok od sławy" opowiada historię głosów, które wszyscy znamy, ale nie jesteśmy tego świadomi. Bohaterami filmu są zawodowy chórzyści, ubarwiający swoim śpiewem niejeden muzyczny hit. Ci anonimowi geniusze, ukrywający się w cieniu wielkich gwiazd pokroju Rolling Stonesów, nierzadko dysponują znacznie większym muzycznym talentem. Nie potrafią jednak przebić się w trudnym muzycznym biznesie. Ich solowe kariery rzadko kiedy kończą się sukcesem, a oni sami zawsze pozostają o krok do sławy.
Chórzyści w znacznej większości to czarnoskóre kobiety, których wokalne możliwości powodują gęsią skórkę i dreszcz czystego podziwu. Darlene Love, Merry Clayton czy Tata Vega to postacie o których słyszało niewielu. Jednakże ich głosy dodają "mięsa" piosenkom wielkich sław, co przyznają Sting, Sheryl Crow, Bruce Spingsteen a nawet Stevie Wonder.
Mnie osobiście najbardziej zachwycił śpiew Merry Clayton w piosence Rolling Stonesów "Gimme Shelter". Coś wspaniałego!
https://www.youtube.com/watch?v=IJouW1R6i_0
Wszyscy wiemy, że sukces ma wielu ojców. Jednak mało kto spodziewał się tak interesującej opowieści o nich. Ubarwiony wspaniałą ścieżką dźwiękową film o wzlotach, upadkach i prawdziwej miłości do muzyki jest idealną propozycją dla wszystkich melomanów i potencjalnych gwiazd. Jednakże nawet dla osób traktujących muzykę jako "szum tła", film "O krok do sławy" będzie interesującą propozycją.
Idźcie i zasłuchajcie się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz