środa, 31 lipca 2013

"Bling Ring"

Wakacyjna intelektualna bezczynność opanowała Orbitowanie bez cukru. Jednakże, podobnie jak z każdą inną złą tendencją, tak i z tą należy podjąć walkę. Kto wie, być może nieskazaną z góry na przegraną. 

Za każdym razem, gdy myślę o aktorstwie jako o zamkniętym rozdziale z życia Sofii Coppoli, ogarnia mnie radość. Cieszy mnie również fakt, że przeniosła się na legendarną "drugą stronę kamery" i tworzy filmy ciekawe, o wyrazistym stylu.

Przymiotnik "ciekawy" nie oznacza jednak wartkiej akcji czy perfekcyjnie dopracowanej struktury. Filmy Coppoli to skąpane w popkulturowej zalewie opowieści o samotności, odseparowaniu i poszukiwaniu wartości.

Młodzi bohaterowie "Bling Ring", mają jeden cel: chcą zaistnieć. Zależy im na markowych ubraniach, facebookowych lajkach i życiu rodem z plotkarskich magazynów. Podobne podejście prowadzi nie tylko do antyintelektualizmu, ale też do kompletnego zubożenia duchowego i moralnego. Pachnie moralizatorstwem? Wierzcie mi, film jest od tego bardzo daleki. Powoduje to u mnie pewne zaniepokojenie, ale o tym za chwilę.

Nastolatkowie postanawiają włamać się do domów swoich ulubionych celebrytów (wśród nich Paris Hilton, Lindsey Lohan, Megan Fox). Robią to nie w celach zarobkowych, lecz aby choć przez chwilę móc poczuć się częścią wykreowanego przez media świata sławy i blichtru. Przymierzają ubrania, wąchają perfumy, wybierają przedmioty o znanych markach, a nie te najbardziej wartościowe.

Za główny atut filmu podaje się rolę Emmy Watson. I rzeczywiście, kreacja ta zwraca uwagę, choć trudno stwierdzić czy zawdzięczamy to wyjątkowemu talentowi ex-Hermiony czy raczej dobrze zbudowanej i wiarygodnej postaci filmowej. 



Historia, przedstawiona w filmie, oparta jest na faktach.
Cóż, czasy się zmieniają. Niegdyś, znudzona młodzież z amerykańskich suburbiów zakładała motocyklowe gangi i rozbijała się drogimi samochodami rodziców ("Buntownik bez powodu"). Trochę później, w ramach kwitnącej subkultury emo, w zadbanych domkach powstawały garażowe kapele, śpiewające piosenki o trudnym i monotonnym życiu.

"Bling Ring" jest jednak strasznym filmem. Przeraża mnie w nim jego potencjalna siła oddziaływania. Jestem niemalże pewna, że młodzi ludzie nie zapamiętają końcowej części filmu, poniżenia czy pobytu w więzieniu. Zapamiętają natomiast nazwy modnych marek i to, jak łatwo zostać "gwiazdą jednego sezonu".



Ten film warto zobaczyć, żeby przekonać jak wygląda bunt dzisiejszych nastolatków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz