Klasyczne kino hollywoodzkie miało swoje wielkie nazwiska.
Humpreya Bogarta, Cary’ego Granta czy Katherine Hepburn. Miało również Jamesa Cagneya, o którym w tym
świątecznym i nostalgicznym okresie chce przypomnieć. Stwierdzenie „był aktorem” nie będzie
specjalnie odkrywcze, jednakże właśnie ze względu na to nie chce opisywać jego,
bądź co bądź, fascynującej biografii. Popatrzmy na niego przez pryzmat jego filmów.
Wytworzył oryginalny typ irlandzkiego gangstera, uroczego zawadiaki
o rozbrajającym uśmiechu, który nie ma szczęścia (ani podejścia) do kobiet. W
czasach gdy Humprey Bogart nie był jedynie kojarzony z roli szlachetnego
ex-kochanka z filmu „Casablanca”, tworzył wraz z Cagneyem fascynujący duet
filmowy – np. w „Roaring Twenties”(1939)
czy „Angels with Dirty Faces”(1938). Co ciekawe, w obu tych filmach to
Cagney jest „gangsterem o złotym sercu” i to on zabija Bogarta w strzelaninie. Zwłaszcza
drugi film zasługuje na waszą uwagę. Dawno nie widziałam tak umoralniającego,
ale też sugestywnego zakończenia.
Paradoksalnie, Cagney otrzymał Oscara nie za rolę w filmie
gangsterskim, a w musicalu. „Yankee
Doodle Dandy”(1942) to historia
kompozytora i showmana George’a M. Cohana i fascynujący portret amerykańskiej
sceny musicalowej początku XX wieku. Mała próbka (przepraszam za jakość,
youtube tym razem się nie popisał) poniżej. Nie jestem ekspertem, ale nawet ja
zwróciłam uwagę na specyficzny sposób tańca Cagneya, wynikający z… jego kariery
bokserskiej.
Filmowa lektura obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli, jak
to ostatnio zwykło się mawiać w TVN24 – „kolosa na glinianych nogach” (tak,
tak, USA).
Inne warte wspomnienia filmy, to przedziwny, sfilmowany w
najbardziej irytującym dla mnie formacie Cinemascope – „Love Me Or Leave Me”(1955).
James Cagney spotyka się tam z Doris Day, co jest równie zaskakującym
połączeniem co Frank Sinatra i Cindy Lauper (http://www.youtube.com/watch?v=RN_K_r_95rI)
Nie zapominajmy również o gangsterskim klasyku „The Public Enemy”(1931) z pamiętną,
choć średnio uzasadnioną merytorycznie, sceną rozmazywania grejpfruta na twarzy
Mae Clarke. Z pewnością film ten byłby znacznie lepszy, gdyby nie rodząca się
cenzura, która znacznie ograniczyła intensywność jego przekazu.
Koniec tego dobrego. James Cagney gwiazdą był i basta. A teraz:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz