niedziela, 1 kwietnia 2012

"Skowyt"

Niezbadane są wyroki dystrybutorów. "Skowyt" trafia do polskich kin z dwuletnim opóźnieniem. Ale nie narzekajmy - lepiej późno niż wcale. Bo "Skowyt" to niezły film.

James Franco jako Allen Ginsberg, twórca legendarnego już poematu "Skowyt" to ryzykowny pomysł. Jednak jak pokazuje film - takie pomysły czasem przynoszą zaskakująco dobre efekty.

Poezja jest rzeczą bardzo niefilmową - polega przecież na indywidualnych doświadczeniach, bywa zarówno intuicyjna jak i intelektualna. Dlatego należy doceniać filmy, które przedstawiają poezję inaczej niż twórczość zblazowanych, przewrażliwionych homoseksualistów.
Homoseksualizm owszem, w filmie jest, ale podany w idealnej formie poszukiwania prawdy o samym sobie.

Ten film to również ciągłe poszukiwanie odpowiedzi na pytania, które chyba do końca świata pozostaną bez jednoznacznej odpowiedzi - kto orzeka o wartości dzieł sztuki? Co wolno artyście?

Beat generation, niepokojące, choć pomysłowe animacje, jazz i seksualność.
Czyli film dla wielbicieli amerykańskiej kultury, wszelakich kontestacji, poezji (i hipsterów, którzy w takich filmach odnajdą z pewnością wiele modowych inspiracji). Im właśnie ten film polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz