środa, 10 lipca 2019

"Stranger Things" sezon 3


Nie zrozumcie mnie źle. Z wielką przyjemnością śledzę zmagania paczki z Hawkins, a ogólna koncepcja Stranger Things trafia do mnie w stu procentach. Jako dziecko wychowane w wypożyczalni kaset wideo, doceniam wszystkie mniej i bardziej subtelne nawiązania, od których aż roi się w produkcji braci Duffer. Uwielbiam je zauważać i przypominać sobie przy tej okazji ich pierwowzory. Jednakże oglądając trzeci sezon serialu coraz częściej wyczuwałam w nim fałszywą nutę. Popatrzcie sami: młodzi aktorzy nie są już uroczymi dzieciakami w krótkich spodenkach. To przecież nastolatkowie, którzy wyraźnie wyrośli z noszonych w poprzednich sezonach stylówek. Dawne fryzury wyglądają na ich głowach niemal głupio, zdecydowanie zbyt krótkie spodnie uwidaczniają gwałtowny wzrost i patykowate nogi, a dziecięce twarze nabierają mocniejszych rysów. Twórcy serialu ignorują jednak młodzieńczy trądzik, owłosione łydki i wciskają młodą obsadę w ten sam gorset dziecięcości, który ta nosiła przez poprzednie dwa sezony. Co z tego, że gorset ten wyraźnie ich uwiera i po prostu już nie pasuje.


Mimo to, na wszystkich innych poziomach trzeci sezon Stranger Things udanie wchodzi po raz kolejny do tej samej rzeki. Jest intertekstualne, widowiskowo i krwawo. Przygody głównych bohaterów, choć bazują na materiale z poprzednich odsłon serii, zyskują nowy, atrakcyjny, zimnowojenny twist - aż dziwne, że radzieccy komuniści pojawiają dopiero teraz. Niejeden "młodzieżowy" film z lat 80. opierał się przecież na szaleństwie mocarstwowej rywalizacji - wystarczy przypomnieć sobie chociażby słynny Czerwony świt, Gry wojenne czy nawet mniej udanego Małego Nikitę


Serial braci Duffer, jak zwykle z nostalgią patrzy na amerykańską popkulturę, jednak tym razem dorzuca do niej jeszcze jeden, piekielnie istotny element. Pełnym ciepłych uczuć spojrzeniem obejmuje również rozpędzoną konsumpcję lat 80., dobrobyt i komercję, której ucieleśnieniem staje się galeria handlowa Starcourt. Beztroski konsumpcjonizm nie pasuje już do naszych czasów: aż dreszcz mnie przeszedł, kiedy małoletnia siostra Lucasa wyrzucała do kosza kolejne plastikowe łyżeczki w trakcie degustacji lodów. 


Flagowy tytuł Netflixa jest swego rodzaju kultowym fenomenem, dowodem na nieustannie tkwiącą w nas chęć nadawania nostalgicznego wydźwięku kolejnym, coraz to nowszym dekadom. Atrakcyjna strona wizualna serii, pełna neonów, wakacyjnego słońca i lekko znoszonego szyku przyciągnęła nie tylko tłumy widzów, ale też sam biznes - Stranger Things był główną inspiracją nowej, wakacyjnej kolekcji w H&M. Choć trzeci sezon śmiało można zaliczyć do udanych, to miejmy nadzieję, że było to już ostatnie spotkanie z Nastką i jej towarzyszami. Dzieciaki dorosły, urocze podkoszulki i spodenki zrobiły się zbyt małe, a samo Hawkins powinno wreszcie prawdziwie odpocząć. Czwarty sezon to już zdecydowanie zbyt dużo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz