sobota, 25 maja 2019

Japonia: o czym warto wiedzieć przed wyjazdem?

Japonia to drugi koniec świata - dosłownie i w przenośni. Zafascynowani japońską kulturą z pewnością są doskonale przygotowani do podróży do kraju swoich marzeń, ja jednak, jako osoba znacznie bardziej ameryko- i europocentryczna, nigdy specjalnie nie interesowałam się Krajem Kwitnącej Wiśni. Stąd też, podczas mojej pierwszej podróży w tym kierunku, spotkało mnie sporo zaskoczeń (niekoniecznie pozytywnych). O czym warto wiedzieć przed wyjazdem do Japonii (a o czym ja zupełnie nie miałam pojęcia)?


Po pierwsze, wycieczka do Japonii jest sporym wyzwaniem i dobrze poprzedzić ją pogłębionym researchem. Również dlatego, że część atrakcji należy rezerwować ze sporym wyprzedzeniem (np. zwiedzanie legendarnego studia Ghibli), a niektóre bilety (np. horrendalnie drogi, choć opłacalny JR Rail Pass) dostępne są tylko zza granicy. Poza tym, bez odpowiedniego przygotowania, w Kraju Kwitnące Wiśni wiele rzeczy może dziwić. Co na przykład?

JAPOŃCZYCY NIE MÓWIĄ PO ANGIELSKU

Kwestie językowe w Japonii mogą sprawiać spory problem. Japończycy rzadko kiedy mówią po angielsku, choć na szczęście kluczowe miejsca, takie jak stacje metra czy instytucje publiczne, są najczęściej podpisane w dwóch alfabetach. Należy jednak zaznaczyć, że alfabet łaciński zawsze jest znacznie mniejszy, a w przypadku komunikatów na stacji kolejowej lubi pojawiać się tylko na chwilę by błyskawicznie zostać zastąpionym przez krzaczki. Japończycy mają też problem z angielskimi-międzynarodowymi słowami, które bardzo mocno zniekształcają.

Klasyczny przykład z życia wzięty:
Ja: Toilet?
Kelner: (po dłuższym zastanowieniu) Toireto?

Więcej śmieszków z "japanglish" znajdziecie w piosence: https://www.youtube.com/watch?v=cTSBqT4Jt2o oraz oczywiście w samej Japonii, która nieustannie śmieje się (pewnie przez łzy) ze swojej nieznajomości języka angielskiego.

Przykładowy opis. Taras widokowy w Tokyo Metropolitan Government Building. 
Tokyo Metropolitan Government Building

JAPONIA JEST DROGA

Zacznijmy od tego, że drogi jest sam transport do Japonii - ale można się tego spodziewać, bo to w przecież, jak już pisałam, drugi koniec świata. Niestety na miejscu też jest dość drogo, a bardzo wiele atrakcji (muzeów, ogrodów, świątyń) jest płatnych, choć czasem informacja na nich umieszczona jest w taki sposób (czyt. jedynie po japońsku), że nawet nieświadomie możemy się prześlizgnąć bez płacenia. Nam zdarzyło się to np. w Toji Temple w Kyoto. Przed podróżą warto sprawdzić w jakie dni wstęp jest darmowy, na przykład z okazji nietypowych świąt, takich jak Dzień Ogrodów. My mieliśmy sporo szczęścia, bo z powodu długiego weekendu z okazji koronacji nowego Cesarza (tzw. Golden Week) wiele miejsc nie pobierało opłat za wstęp.

Japońskie ogrody. Przepiękne niezależnie od pory roku, oferujące chwilę odpoczynku od miejskiej dżungli. 

JEDZENIE W JAPONII JEST WSPANIAŁE!

Świat (i Polska) zakochał się w Ramenie. I nic dziwnego. Ta esencjonalna japońska zupa, która ma nieskończoną ilość typów i odmian, jest nieprzemijająco moim kulinarnym hitem. Ramen występuje w różnych wariantach. Może być tani, kupiony w galerii handlowej przy dworcu. Może być fancy, nabyty za miliony monet w drogiej restauracji. Wreszcie, może być też tajemnicą znaną tylko wytrzymałym lokalsom, którzy nie zważając na ulewny deszcz stoją w długiej kolejce przed najsłynniejszymi, mikroskopijnymi lokalami, w których mieści się około pięć osób na raz. Trudno je znaleźć - otwierają się o nietypowych porach, nie mają absolutnie żadnych napisów w naszym alfabecie, więc najlepiej do ich znalezienia zapewnić sobie pomoc kogoś mówiącego po japońsku.

JEDYNY napis nad drzwiami do kultowej ramenowni

Oprócz ramenu, warto wspomnieć jeszcze o Shabu Shabu, do którego również jest zaangażowany rosół. Danie to wykupuje się na godziny i robi samemu na małej płycie grzewczej, wbudowanej w stolik, na której stoi garnek z wrzącą zupą. Za pomocą długich pałeczek zanurza się w niej surowe mięso, warzywa czy grzyby, które po kilku sekundach są gotowe do spożycia. Genialne!

JAPOŃCZYCY RZECZYWIŚCIE SIĘ KŁANIAJĄ, ALE NIE SMARKAJĄ NOSA

Legendarne ukłony są obecne w Japonii na każdym kroku. Kłaniają się wszyscy wszystkim - ja w ten sposób skutecznie maskowałam problemy z wymową zwrotu "dziękuję".

Młode Japonki w tradycyjnych strojach zakładanych np. z okazji pierwszej wizyty w świątyni w danym roku.

Największym problemem dla mnie - czyt. osoby mającej wieczny katar - był zwyczajowy zakaz smarkania nosa. Japończycy nosa nie wydmuchują, tylko bardzo agresywnie nim pociągają, co moim zdaniem kłóci się z ideą kataru i jest po prostu OBRZYDLIWE. Dodatkowo, często chowają twarz za jednorazową maseczką chirurgiczną. Jak wyczytaliśmy, nie zawsze chodzi o względy zdrowotne, ale również o to, by ukrywać przed postronnymi swój wyraz twarzy. 

PLASTIK, PLASTIK, WSZĘDZIE PLASTIK!

Muszę przyznać, że miałam w głowie wizerunek Japonii jako kraju bardzo ekologicznego, który skutecznie walczy o lepsze jutro dla naszej planety. Nic bardziej mylnego - zużycie plastiku należy tam do jednego z najwyższych na świecie, a śmieci segreguje się na dwie kategorie: palne i niepalne. W Japonii zapakowane w plastik jest absolutnie wszystko, a każde, nawet najmniejsze zakupy wkładane są przez obsługę sklepu do darmowej plastikowej torby. 


Dodatkową trudnością jest pozbycie się zgromadzonych śmieci. Na japońskich ulicach prawie nie ma koszy. Wszystko trzeba więc pakować do kieszeni i wyrzucać u siebie w domu. Jedynym wyjątkiem są automaty z napojami, które wyposażone są zwykle w pojemniki na zużyte plastikowe butelki. 


JAPOŃSKA TELEWIZJA TO STRASZNE DZIWACTWO

Będąc w Kyoto mieliśmy dostęp do japońskiej telewizji - i oglądaliśmy ją z szeroko otwartymi oczami. Programy rozrywkowe pełne są nadekspresyjnych, na siłę śmiesznych ludzi, a w reklamach często pojawiają się nieporadni, głupawi biali. Ponadto niemal każdy materiał komentowany jest na żywo (głównie minami) przez zgromadzonych w studiu ekspertów-celebrytów, którzy pojawiają się na ekranie w małym okienku w prawym górnym rogu. 

Prawdziwym wyjściem poza strefę komfortu były relacje z potwornego wypadku samochodowego, jaki miał miejsce w okolicach Kyoto. Samochód prowadzony przez kobietę w średnim wieku zderzył się z drugim i wjechał w grupę wracających ze spaceru przedszkolaków. Lokalna telewizja była na miejscu wypadku niemal przez całą dobę, pokazywała je ze wszystkich stron i w różnym oświetleniu. Szczególnie nietypowa była jednak konferencja prasowa dotycząca wypadku, na której w otoczeniu prawników, policji i prasy wystąpiła zapłakana kobieta (kierowca samochodu? Matka jednego z zabitych dzieci?) i publicznie przepraszała za wypadek lub opowiadała o swoich przeżyciach (trudno było się zorientować, wybaczcie). Bardzo dziwny i niepokojący widok. 

JAPOŃCZYCY SAMI SIĘ PRZEBODŹCOWUJĄ

W Japonii wszystko wydaje jakiś dźwięk. Każda z tokijskich stacji metra ma własną melodię, która grana jest przed zamknięciem drzwi, na przystankach pociągów podmiejskich odzywają się z głośników głosy ptaków, a każda tablica informacyjna czy wyświetlacz również wydaje własne, bezsensowne "bing" lub "ding". Będąc w Tokio trudno się opędzić od dźwięków - najczęściej nieprzydatnych i skrajnie denerwujących. 

Skrzyżowanie w Shibui - podobno w godzinach szczytu podczas jednej zmiany świateł przewala się tu aż 2500 osób!

JAPOŃSKIE TOALETY SĄ JAK STATKI KOSMICZNE


Muszę przyznać, że o tym akurat słyszałam przed wyjazdem, ale jak zwykle moje oczekiwania okazały się niewspółmierne do rzeczywistości. Japońskie toalety bywają często prawdziwym centrum dowodzenia wszechświatem. Wyposażone są w podgrzewaną deskę, bidet z natryskiem z dwóch stron (że tak powiem, od przodu i od tyłu) a także tajemniczy przycisk "privacy", którego rozszyfrowanie zajęło mi dłuższą chwilę. Otóż guzik ten (opisywany także jako "flushing sound" albo "melody") uruchamia przyjemne dźwięki - np. szumiącej wody, śpiewu ptaków - które mają zagłuszać inne, mniej błogie odgłosy. 

Przepiękna świątynia Kinkaku-ji (Złoty Pawilon) w Kioto. 
I tym, toaletowym akcentem, kończę moją krótką listę japońskich zaskoczeń. Podróż do kraju Czarodziejki z Księżyca i Kapitana Tsubasy to wyjątkowa przygoda, podczas której przenieść się można do świata, który pozornie wygląda jak nasz, lecz w rzeczywistości bardzo się od niego różni. Jednak to właśnie te fascynujące różnice sprawiają, że opowieści z Japonii zdecydowanie nie należą do nudnych!