środa, 18 września 2019

"Piłsudski" - recenzja filmu

Będzie krótko, bo o Piłsudskim trochę szkoda gadać. Zrealizowany pod popularnym i obecnym od lat w polskim kinie hasłem "szkoły pójdą", film Michała Rosy ma właściwie nikłą wartość edukacyjną. Co z tego, że licealiści zobaczą na własne oczy "żywego" Marszałka (odrywanego z powodzeniem przez Borysa Szyca), skoro całość zamiast koherentnej i wciągającej historii oferuje tylko chaotyczne migawki z początków XX wieku na ziemiach polskich? 


Zbyt wiele w Piłsudskim pozostaje niedopowiedziane, przez co film komplikuje kluczowe zagadnienia, zamiast je wyjaśniać. Składa się z poprawnie zrealizowanych scenek fabularnych, przetykanych planszami informującymi o tym, co dzieje się w tak zwanym międzyczasie. A dzieje się sporo i warto byłoby to pokazać, zamiast kwitować I wojnę światową jednym, pseudopoetycko wyłaniającym się z mgły zdaniem. 


Piłsudski nie pokazuje "prawdziwej historii Marszałka" (jak głosi potężne hasło promocyjne filmu), lecz podnosi przypadkowe kartki z kalendarza i za ich pośrednictwem na zasadzie pars pro toto próbuje budować wielowymiarowy portret bohatera. Ten ambitny plan spala na panewce - o Piłsudskim z filmu trudno dowiedzieć się czegoś ponadto, że rzucał bombami w malownicze kawiarnie równie chętnie, co przekleństwami w rozmowach.  


Każdy potencjalnie ciekawy wątek - jak na przykład "inteligenckość" oddziałów Piłsudskiego, która ujawnia się na chwilę w rozmowie legionisty z przerażonym chłopem - jest ucinany nagle, przed nabraniem właściwego rozpędu. Twórcy konsekwentnie, za każdym razem zatrzaskują przed wścibskim widzem drzwi, podobnie jak główny bohater na początku wszystkich scen erotycznych.  

Darujcie sobie. 3/10.

sobota, 7 września 2019

"Polityka" - recenzja filmu

Podstawowym problemem Polityki Patryka Vegi jest fakt, że jest to po prostu film skrajnie nudny i przewidywalny. Śledzący na bieżąco wydarzenia na polskiej scenie politycznej, nie znajdą tu niczego skandalizującego, a wszelkie sceny zawierające choćby minimalny potencjał, ucinane są przedwcześnie, bez możliwości nabrania rozpędu. Prawdziwie szkoda plejady gwiazd (m.in. Andrzej Grabowski, Maciej Stuhr, Zbigniew Zamachowski, Daniel Olbrychski) zgromadzonej przez Vegę na planie, która nieustannie uderza głową o betonową ścianę bardzo słabego scenariusza. Reżyser nieugięcie stoi na stanowisku że jedna siarczysta k***a rzucona w odpowiednim (a raczej - skrajnie nieodpowiednim) momencie, może zastąpić nie tylko puentę, lecz nawet sens całej sekwencji. 


Polityka to krzywo uszyta ze stereotypów i plotek ekranizacja newsów, tweetów i pudelkowych doniesień. Ucho prezesa pozbawione poczucia humoru, w którym zamiast żartów pojawia się wulgarność i przaśna polska prowincja. Zdaniem "króla polskiego box-office'u" współczesny Rejtan w obronie ojczyzny pokazuje już nie obnażoną klatę, lecz - wybaczą Państwo - gołą dupę. 


U Vegi wszyscy politycy to warta siebie hałastra, która publicznie wykrzykuje znane frazesy o miłości do ojczyzny i obronie wartości, a na boku robi rzeczy dokładnie odwrotnie. Polityka przekonuje, że wszyscy chcą jedynie napchać sobie kieszenie publicznymi pieniędzmi. A my, biedni wyborcy, możemy ewentualnie zdecydować się na tych którzy kradną, ale przynajmniej się dzielą. 


"Co robią i jak zachowują się najważniejsi ludzie w kraju, kiedy gasną światła kamer i spadają maski? Jak władza i dostęp do publicznych pieniędzy wpływa na osoby piastujące najwyższe urzędy i pełniące obowiązki wobec Narodu? Bezkompromisowa Polityka odpowiada na te pytania. To film o przedstawicielach wszystkich frakcji i ugrupowań politycznych w Polsce, o rządzących i opozycji, o świeckich liderach i politykach w sutannach" - głosi oficjalny opis filmu. Nieprawda. W Polityce Vegi nikt niczego nie obnaża, nie dowiadujemy się niczego nowego o naszej polskiej rzeczywistości. Polityka nie ma demaskatorskiego charakteru, nie jest polskim odpowiednikiem Wszystkich ludzi prezydenta (1976) czy nawet Faktów i aktów (1997) Barry'ego Levinsona. To zrealizowany w pośpiechu przydługi, nieśmieszny skecz (w sporej części będący bezczelną reklamą usług internetowego kantoru Cinkciarz.pl), którego jedynym efektem może być zniechęcenie do chodzenia na wybory. Na całe szczęście kiniarze donoszą, że pokazy filmu świecą pustkami i mimo wielomiesięcznego hype'u, nikt nie bije się o bilety. "Skandalizująca" Polityka zasłużenie przejdzie więc przez polskie kina bez większego echa.