czwartek, 29 listopada 2018

"Narodziny gwiazdy" / "A Star Is Born"

Opowieść o młodej piosenkarce, zyskującej szansę na wielką karierę za sprawą znajomości z przebrzmiałą gwiazdą, przenoszono na ekrany już nieraz. Mówiąc dokładniej, cztery razy. Po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w 1937 roku, a w głównych rolach wystąpiła, zaczynająca swoją karierę jeszcze w czasach kina niemego, Janet Gaynor oraz znany z filmów Doktor Jekyll i pan Hyde (1931) i Najlepsze lata naszego życia (1946) Frederic March. Również kolejne odsłony historii pełne były znanych nazwisk, takich jak Judy Garland (Narodziny gwiazdy z 1954), Barbra Streisand czy Kris Kristofferson (1976). Wchodząca właśnie na ekrany kin wersja podtrzymuje tę tradycję, a pierwsze skrzypce grają w niej Bradley Cooper i Lady Gaga. 


Lady Gaga jako aktorka? - zapyta pewnie niejeden. A owszem. Ta niekwestionowana gwiazda muzyki rozrywkowej, która lata temu wstrząsnęła opinią publiczną paradując w mięsnej sukience, nie tylko nieprzerwanie rozwija swoją karierę piosenkarską, ale też wkracza w świat ruchomych obrazów. Występ w serialu American Horror Story: Hotel (2015) przyniósł jej Złoty Glob, a rola w Narodzinach gwiazdy typowana jest jako jeden z oscarowych faworytów. Pytanie tylko, czy zasłużenie? 


Nie mam zamiaru trzymać nikogo w niepewności, więc od razu i prosto z mostu mówię: zdecydowanie tak. Lady Gaga jest największą zaletą Narodzin gwiazdy. Jej spontaniczność i naturalność nadaje postaci Ally siły oraz wiarygodności. Biegająca po domu w rozciągniętych dresach dziewczyna, choć zadziorna i nieprzewidywalna, szybko zaskarbia sobie sympatię widowni. Na tle Gagi zdecydowanie gorzej wypada Bradley Cooper, wyraźnie niepewny co do swojej roli w całym projekcie. Znany między innymi z roli w Poradniku pozytywnego myślenia aktor, był zarówno pomysłodawcą, motorem napędowym, jak i reżyserem tego filmowego przedsięwzięcia. I o ile od strony realizacyjnej Narodziny gwiazdy radzą sobie na prawdę nieźle, o tyle od strony aktorskiej, Cooper nie radzi sobie już tak dobrze, a cały wizerunek jego postaci oparty jest na kilku rodzajach chrząknięć, kaszlnięć i grymasów. 


Narodziny gwiazdy nie są filmem idealnym. Mają w sobie pewien niespełniony potencjał, tłumią ciekawe tematy i nie pozwalają wybrzmieć wszystkim zasygnalizowanym wątkom. Szczególnie braki te bolą w odniesieniu do kierunku rozwoju kariery głównej bohaterki, która zdaje się zupełnie nie przejmować nieustannymi kompromisami i artystycznym konformizmem, jaki staje się jej udziałem. A który, dodajmy, stoi w sprzeczności ze wszystkimi początkowo deklarowanymi ideałami. Niemniej Narodziny gwiazdy są świetną rozrywką, przy której można zarówno potupać nóżką, jak i uronić łzę wzruszenia. 

piątek, 16 listopada 2018

MFF Etiuda&Anima: TOP 8 wydarzeń

Festiwal Etiuda&Anima rozpocznie się dosłownie za chwilę. Zdecydowanie warto przyglądnąć się więc jego tegorocznej ofercie, w której oprócz projekcji konkursowych znalazło się także wiele innych filmowych propozycji. Dla ułatwienia i oszczędności czasu przekopałam się przez program za was i poniżej opisuję osiem filmów (/wydarzeń), na które zdecydowanie warto zwrócić uwagę.

Love Express. Przypadek Waleriana Borowczyka
[20 listopada, 17:00, Kijów Centrum]


Dokument HBO o polskim reżyserze Walerianie Borowczyku, twórcy skandalizujących Dziejów grzechu, który na Zachodzie jednoznacznie został zaszufladkowany jako twórca filmów erotycznych. Czy sprawiedliwie? Na to pytanie odpowiadają przepytywani eksperci, między innymi krytyk filmowy David Thompson i reżyser Terry Gilliam, a także sam Borowczyk, zwracający się do widzów z archiwalnych nagrań. 

Żółta łódź podwodna
[20 listopada 20:00, Kijów Centrum] Wstęp wolny!


W ramach ceremonii otwarcia, Etiuda&Anima zaprasza wszystkich zainteresowanych na darmowy pokaz kultowej i psychodelicznej Żółtej łodzi podwodnej. O nieprzemijającej sile tej wzmocnionej muzyką Beatlesów animacji będzie mógł przekonać się każdy, kto zgłosi się do Kina Kijów po darmową wejściówkę (szczegóły TUTAJ). Zdecydowanie warto!

Kapitan Morten i królowa pająków
[21 listopada, 11:30 oraz 24 listopada, 9:30, Kijów Centrum]


Zachwycająca wizualnie animacja o nieograniczonej potędze dziecięcej wyobraźni, marzeniach i potrzebie bliskości, nawiązująca do estetyki takich filmów jak Kubo i dwie struny (2016) czy Koralina (2009). Raczej dla młodszych widzów, choć starsi też mogą się z niej sporo nauczyć, na przykład o niespełnionych ambicjach czy niepotrzebnej presji wywieranej na dzieciach.

Tito i ptaki 
[22 listopada, 10:00 oraz 21 listopada, 10:00, Kijów Centrum]


Filmu jeszcze nie widziałam, ale jego opis brzmi szczególnie zachęcająco: "Właściciel sieci medialnej rozsiewa wśród ludzi strach! Wybucha epidemia lęku i mieszkańcy miasta zamieniają się w kamienie. Uratować ich może tytułowy bohater brazylijskiej animacji, jego przyjaciele i... gołębie." GOŁĘBIE! Jako chyba jedyna rodowita Krakowianka pałająca sympatią do tych miejskich latających szczurów, zobaczenie filmu Tito i ptaki uważam za swój osobisty obowiązek.

Łajka
[22 listopada, 21:30, Kijów Centrum]

Taki Pierwszy człowiek, tylko z pieskiem. A mówiąc bardziej serio: losy słynnej Łajki, która niezależnie od własnego zdania na ten temat, zostaje wysłała w kosmos i ramię w ramię ze Związkiem Radzieckim walczy w zimnowojennym, kosmicznym wyścigu. Jego finał jest jednak zdecydowanie zaskakujący, zarówno dla Łajki, jak i dla wszystkich innych ludzi i nie-ludzi zajętych eksploracją kosmosu. 

Jeszcze dzień życia
[22 listopada, 18:30, Kijów]

O filmie Jeszcze dzień życia pisałam już przy okazji jego kinowej premiery. Pokaz w ramach Festiwalu Etiuda&Anima jest dobrą okazją, żeby nadrobić tą filmową zaległość i od nowa zapoznać się z postacią Ryszarda Kapuścińskiego - jak przekonuje film, jednego z najważniejszych dziennikarzy, reportażystów i pisarzy swoich czasów. 

Przegląd filmów Jana Švankmajera


Czeski artysta Jan Švankmajer, mistrz surrealistycznej animacji poklatkowej, będzie jednym z głównych bohaterów tegorocznej edycji Festiwalu. Pokazany zostanie jego najnowszy film Owady (2018), który widzowie będą mogli porównać z wcześniejszymi pracami, również prezentowanymi w ramach programu. Reżyser zostanie także uhonorowany tytułem artysty 25-lecia Festiwalu Etiuda&Anima. Przy takim ogromnie zaszczytów i pochwał aż głupio się przyznać, że ja przez długi czas po filmach Švankmajera - przede wszystkim wariacji na temat książki Lewisa Carrola Coś z Alicji (1988) - miałam nocne koszmary. Poprawka: dokonujący autokanibalizmu królik śni mi się właściwie aż do dziś. 

Seder-Masochizm
[21 listopada, 18:00 i 22 listopada, 15:30, Kijów Centrum]


Takiej wersji Starego Testamentu jeszcze nie widzieliście. Nina Paley, twórczyni filmu Sita śpiewa bluesa (2008), tym razem bierze się za tradycję żydowską, którą miesza z historią własnej rodziny, muzyką rockową i sporą dawką feminizmu. Mojżesz śpiewa tu i tańczy z kozami, starotestamentowym Bogiem i królem Dawidem, a w tle pojawiają się przeboje Led Zeppelin, Glorii Gaynor i Louisa Amstronga. 

środa, 7 listopada 2018

"Winni" / "Den skyldige"

Powiedzmy to jasno i wyraźnie: w Winnych przez 85 minut oglądamy mężczyznę rozmawiającego przez telefon. Jednakże jak dobitnie pokazały w przeszłości filmy w rodzaju Telefonu (2002), Pogrzebanego (2010) czy Locke'a (2013), człowiek trzymający przy uchu słuchawkę telefoniczną potrafi dostarczyć więcej emocji niż kilka filmów akcji razem wziętych. Tak też dzieje się w przypadku Winnych


Wspomnianym rozmawiającym jest Asger Holm (w tej roli bardzo dobry Jakob Cedergren), policjant obsługujący numer alarmowy, który nie cacka się ze swoimi interesantami. Stanowczo karci szukających atencji żartownisiów, wyśmiewa panikarzy dzwoniących w sprawie rozbitego kolana. Równocześnie wydaje się zestresowany i skrajnie zirytowany sztucznymi problemami dzwoniących. Wszystko zmienia jednak telefon od dziwnie zachowującej się młodej kobiety, który uruchomi całą lawinę nieprzewidzianych zdarzeń. Choć w Winnych nie wychodzimy poza klaustrofobiczną przestrzeń centrum powiadamiania ratunkowego, dobitnie czujemy wagę wydarzeń rozgrywających się w pozabiurowym świecie.

 
Oprócz efektownego pomysłu formalnego, Winni zwracają uwagę także problemami poruszanymi w fabule. Rozprawiają o tytułowej winie i niewinności, jak na dłoni pokazują pułapki w jakie wpędzić nas może schematyczne, uproszczone myślenie. Film duńskiego debiutanta, Gustava Möllera, zadaje ważkie pytania, na które odpowiedź diametralnie zmienia się w trakcie seansu wraz z odkrywaniem kolejnych tajemnic. A te, jak szybko można się zorientować, dotyczą nie tylko rozmówców policjanta, ale także jego samego. Ale ale: wspomniane poczucie winy (np. z powodu marnowanego czasu) z pewnością nie będzie udziałem samych widzów. 85 minut filmu to czas spędzony tak intensywnie, jak to tylko możliwe.