niedziela, 8 czerwca 2014

"Gagarin" / "Gagarin: Pervyy v kosmose"

Kosmiczny wyścig, będący jednym z naistotniejszych elementów Zimnej Wojny znamy aż nazbyt dobrze. Wiemy o lądowaniu na księżycu, promach kosmicznych, a nawet ofiarach, jakie przyniósł podbój kosmosu - katastrofie Challengera (1986) i Columbii (2003). Sukcesy Stanów Zjednoczonych traktujemy jak swoje własne, włączając je w międzynarodową narrację ogólnoludzkich sukcesów. Znacznie mniej mówi się na temat radzieckich sukcesów - Sputnika, Łajki czy Jurijego Gagarina. Współczesna rosyjska kinematografia zapragnęła więc naprawić ten błąd i stworzyła "Gagarina".



Ten film to najlepszy dowód, że propaganda w Rosji nie zginęła i ma się dobrze. Poznajemy niemalże całą historię życia słynnego kosmonauty - od narodzin, przez edukację, aż po ostateczny sukces. Docenić należy fakt, iż życiorys nie jest nam prezentowany w nudnej, linearnej formie. Twórcy skaczą po biografii bohatera, nie bojąc się wielopoziomowych retrospekcji. Całość spaja ten jeden, kluczowy dzień - 12 kwietnia 1961, kiedy to Jurij Aleksiejewicz Gagarin wzniósł się na orbitę okołoziemską i tym samym stał się pierwszym człowiekiem w przestrzeni kosmicznej.


Filmowy Gagarin (Yaroslav Zhalnin) jest bohaterem bez skazy, niemalże od narodzin predenstynowanym do wielkiego czynu. Wspierany przez kraj i szlachetnych zwierzchników pnie się po szczeblach kariery, wygłaszając przy tym wziosłe i poprawne ideologicznie hasła.


Młodzież uniwersytecka, pracownicy kołchozu i polityczny notable wspólnie jednoczą się, świętując wielki sukces rodaka. Nie ma w "Gagarinie" choćby najdrobniejszego negatywnego szczegółu, który mógłby zakłócić posągowy wizerunek ZSRR. Nawet Nikita Chruszczow jest tu przedstawiony jako lekko nieporadny dobrotliwy wujaszek, przejmujący się do granic możliwości losami syna swojego narodu.


"Gagarina" warto zobaczyć z jednego powodu. Pokazuje on sceny, które znamy, sekwencje, które widzieliśmy już nie raz. Jedyną różnicę stanowi kolor flagi - gwiaździsty sztandar zastąpiła tu krwista czerwień oraz złoty sierp i młot. Amerykanie od wielu lat karmią nas i swoich rodaków tego rodzaju produkcjami, jednakże przyzwyczajeni do tego typu strategii nie zwracamy na nią szczególnej uwagi. "Gagarin" pokazuje, że również i druga strona może je z powodzeniem zawłaszczyć i używać.

Putin approves.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz