niedziela, 4 maja 2014

OFF PLUS CAMERA - DZIEŃ II + III

Nie dam się pokonać rzeczywistości, lenistwu i zmęczeniu! Dzisiaj dużo filmów, dlatego obiecuję, że będzie krótko i na temat!

"Eastern Boys"


Historia niezwykła, wielowątkowa i o zmiennych nastrojach. Jest denerwująco, strasznie, wzruszająco i szokująco. Można, choć to zabawa długa i miejscami frustrująca.

"Brides"


Piękny film o rodzinie, wytrwałości i emocjach osadzony w mało znanych realiach współczesnej Gruzji. Choć brzmi to trywialnie, film nie sięga po uproszczenia i kalki. Zaskakuje i wzrusza. Warto.

"Fruitvale Station"


Nie jest to kolejny film o "smutnych Murzynach", którzy skażeni piętnem niewolnictwa, nie potrafią odnaleźć się w świecie rządzonym przez białych ludzi. Tym razem mamy opowieść o tym, jak trudno jest zmienić swoje życie, jak daleko sięgają konsekwencje nawet najdrobniejszych działań oraz jak wielkie znaczenie mają w życiu szczegóły. Wbrew pozorom - warto. Łza zakręci się w oku nawet u najtwardszych.

"Ain't Them Bodies Saints"


Ładne zdjęcia i urocza Rooney Mara nie wystarczą do zrobienia dobrego filmu. Był pomysł, była ciekawa fabuła, a wyszło wydumane pseudo-slow cinema o niczym. Nuda, nuda, nuda.

"Hardkor Disko"


Podobnie jak w przypadku "Spring Breakers", tak i tu nie jestem w stanie odnaleźć pokrewieństwa dusz z przedstawicielami nowego, rzekomo, pokolenia. Film wydaje mi się jedynie atrakcyjnym wizualnie kolażem, który gubi swoje znaczenia z każdą kolejną sceną. Nie tędy droga.

"Something Must Break"


Batalia o gender trwa, tymczasem na festiwalu można zobaczyć filmy, które pokonują nawet największych liberałów (czytaj - mnie). Dużo naiwności, zagubienia i erotyki. Tylko dla bezpruderyjnych wielbicieli tematyki.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz