niedziela, 10 lutego 2013

"Operacja Argo" / "Argo"

Najbardziej absurdalne scenariusze pisze samo życie. I CIA.

"Argo" to jak do tej pory, mój oscarowy faworyt. Jednakże pisząc "faworyt" nie uważam, że zgarnie największą ilość statuetek. Uważam, że jest najlepszym filmem z nominowanych.

Przełom lat 70 i 80 to ciężkie i szalone czasy. W Stanach Zjednoczonych pamięta się je przede wszystkim jako okres prezydentury Jimmy'ego Cartera (znacznie lepszego ex-prezydenta niż prezydenta), czas II kryzysu naftowego, początek inwazji Związku Radzieckiego na Afganistan oraz związanymi z tym wydarzeniem, dwoma bojkotami Igrzysk Olimpijskich w 1980 i 1984 roku. To również czas uwikłania Stanów Zjednoczonych w sytuację w Iranie i tzw. "hostage crisis".

Niesamowita historia, "odbicia" amerykańskich zakładników poprzez pozory tworzenia (bardzo podłej jakości) filmu sci-fi wydarzyła się na prawdę. Czasem głupie pomysły okazują się najskuteczniejsze.

"Do you have a better bad idea that this?" 



Ben Affleck jest znacznie lepszym reżyserem niż aktorem. Jako aktor jest mdły i pozbawiony wyrazu niczym niesolone gotowane ziemniaki. Jako reżyser daje popis wirtuozerii, płynnie przechodząc od scen poważnych i tragicznych do scen lekkich i komediowych.

Wielki plus dla aktorskiego duetu John Goodman + Alan Arkin.
I wielki plus dla samego filmu. TAK. Zdecydowanie TAK.

1 komentarz: