piątek, 22 lutego 2013

"Sesje" / "The Sessions"

I ciągle te Oscary. Tym razem - nominacja w kategorii najlepsza aktorka drugoplanowa - Helen Hunt.

Już hiszpańskie "W stronę morza" (2004) epatowało przedziwnym optymizmem  Jednakże dodajmy do tego  jeszcze dwie łyżeczki cukru  (i przysłowiową landrynkę) i otrzymamy "Sesje".
To jeden z tych filmów, dzięki którym czujemy się lepiej. Wszakże oglądnęliśmy społecznie zaangażowane dzieło na ważki temat. Cóż z tego, że film ten jest zupełnie wyprany z okrutnej prozy życia osób niepełnosprawnych i wszelkich nieestetycznych elementów ich fizyczności.

"Sesje" to silna trywializacja jednego z największych tematów tabu - seksualności osób niepełnosprawnych. Znacznie lepsze potraktowanie tego tematu oferuje film "Ja też" (2009), który polecam. W "Sesjach" wszystko jest ładne, główny bohater w swojej niepełnosprawności przypomina Jezusa zdjętego z krzyża, a cała historia skąpana jest w ciepłym słońcu San Francisco (choć bohaterowie mówią z silnym akcentem nowoangielskim).



Osobiście zamiast Helen Hunt nominowałabym Wiliama H. Macy. Jego rola katolickiego księdza próbującego rozdzielić kościół od przyjaźni to prawdziwa wisienka, na tym nieco za słodkim torcie. Ale przecież od wieków wiadomo, że Oscary drwią sobie ze zdrowego rozsądku i wszelkiej logiki.

Można, ale nie trzeba.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz