niedziela, 3 lutego 2013

"Sęp"

Nie będę oszukiwać, zwodzić i ukrywać mojego zdania aż do ostatnich słów recenzji. Stwierdzam już na początku, prosto i wyraźnie: niestety, nie potrafimy stworzyć solidnego filmu akcji i "Sęp" jest tego przykładem.

Bezkrytyczne podejście do zagranicznych wzorców to pierwszy grzech twórców "Sępa". Są elementy, których nie da się przenieść na nasze polskie podwórko bez uwzględnienia specyfiki kulturowej. "Pokłosie" pokazało, że da się połączyć schemat filmu gatunkowego z rodzimą stylistyką i tematyką. Nie jest to więc mission impossible. 

Nie chodzi jednak o to, że "Sęp" to zły film. To po prostu film niedojrzały. Zupełnie jakby jego twórcy dopiero odkrywali kolejne elementy języka filmowego, krok po kroku odkrywali jego tajemnice. O, montaż równoległy!
Drodzy panowie, te filmowe tajemnice rozpracowano już wiele lat temu!

"Sęp" przypomniał mi inny polski film, również niedawno prezentowany na ekranach kinowych - "Wymyk". Nic nie irytuje mnie bardziej niż wszechobecne tautologie i traktowanie widza jak wioskowego głupka. Nie wystarczy pokazać elementów istotnych dla fabuły w zbliżeniu. Należy je jeszcze podkreślić podwójną linią i zakreślić odblaskowym pisakiem.



Pomimo najszczerszych chęci i pozytywnego nastawienia, nawet poprawny Żebrowski i niezły Małaszyński nie ratują dla mnie "Sępa". To film niedopracowany, będący nieudolnym naśladownictwem hollywoodzkich rzemieślników.

Nie.


1 komentarz:

  1. zachęciłaś mnie do obejrzenia. :) lubie się przemęczyć na czymś co dostało oceny poniżej krytyki i jest promowane przez media :D

    OdpowiedzUsuń