piątek, 8 lutego 2013

"Wróg numer jeden" / "Zero Dark Thirty"

"Wróg numer jeden" to jedyna tolerowana przeze mnie wersja feminizmu. Nie jest to wykrzykiwanie "facet to świnia" bez specjalnego powodu czy walka z dominacją męskiego spojrzenia poprzez kręcenie kobiecego kina porno. "Wróg numer jeden" to przykład męskiego kina, stworzony przez kobietę i opowiadający o silnej osobowościowo protagonistce. To jest to.

Film, jak informują nas napisy jest oparty na "first hand account of actual events", możemy więc przypuszczać, że zawiera w sobie więcej niż ziarnko prawdy. Z pewnością prawdziwe są elementy dotyczące wojskowości, technik szpiegowskich i tortur (słynny water-boarding!). Jak skrupulatnie informuje nas aktualny numer miesięcznika "Film" - "Wróg numer jeden" otrzymał oficjalne wsparcie US Army.



Zwykle alergicznie reaguję na filmy, które trwają dłużej niż dwie godziny. "Wróg numer jeden" potrafił mnie zafascynować na całe 2h 36 minut. Mistrzowsko kreowana ciągła atmosfera zagrożenia, niepowodzenia i znany nam wszystkim biurokratyczny opór - to tylko niektóre zalety tego filmu. 

Warto wziąć udział w tym polowaniu na wroga numer jeden, bo choć jest ono moralnie wątpliwe, jest rozrywką na bardzo dobrym poziomie, z pewnością dostarczającą wiele emocji i adrenaliny. 

TAK.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz