wtorek, 29 października 2013

Filmowe kurioza: "Westworld" (1973)

W ciągu ostatnich tygodni widziałam wiele filmów, które zasługują na mianę kuriozów. Jednakże aby nie obciążać was za dużą dawką absurdu, postaram się dozować tą niezwykłą przyjemność i opisywać dzieła stopniowo, poczynając od najstarszego.

Z filmem "Westworld" wiążą się dwa niezwykle ciekawe fenomeny. Reżyserem filmu jest Michel Crichton, człowiek, którego nazwisko zdaje się nam być znajome. I owszem, z pewnością spotkaliśmy się z nim nie raz, bowiem Crichton jest zarówno lekarzem medycyny, pisarzem ("Park Jurajski", "Andromeda znaczy śmierć"), scenarzystą, reżyserem filmowym oraz twórcą wielkiego telewizyjnego hitu "Ostry dyżur".

Jednakże w roku 1973 stworzył film niezwykły. "Westworld" to jeden z trzech futurystycznych parków rozrywki, które zapewnia swoim gościom pełne złudzenie rzeczywistości. Klienci za odpowiednią opłatą mogą zanurzyć się w świecie Dzikiego Zachodu, wziąć udział w strzelaninie, napić się whisky, a nawet skorzystać z usług damy lekkich obyczajów. Wszystko bezpiecznie i bez konsekwencji, bowiem obsługę miasteczka stanowią roboty-androidy.


Patrząc na film z perspektywy "Terminatora" nie trudno domyśleć się, że roboty nie będą pokornie znosić roli sług ludzkości, a bunt zainicjuje mroczny kowboj Gunslinger (Yul Brynner).

I właśnie z tym nazwiskiem łączy się drugi fenomen - postać Yula Brynnera. Rosjanin, o wyraźnie kaukazkich rysach, urodzony we Własywostoku, po roli władcy Syjamu w musicalu "Król i ja" stał się wielką gwiazdą Hollywood. Występował w kultowych westernach ("Siedmiu wspaniałych"), supergigantach historycznych ("Dziesięcioro przykazań") i filmach wojennych. Media lubią podkreślać, że był pierwszą łysą hollywoodzką gwiazdą. Jednakże przede wszystkim był wielkim aktorem, któremu niestraszna była jazda konna i śpiew musicalowy.

"Król i ja"
"Westworld" posiada naiwny urok czasów, gdy przyszłość pokazywano przez pryzmat wszechobecnych błyskających światełek i sterylnego białego koloru. choć obecnie wiemy, że następne pokolenia będą żyły raczej w świecie w stylu "Łowcy Androidów" czy "Firefly".

"Westworld" to idealny materiał na remake. Już od wielu lat słychać głosy o podobnym przedsięwzięciu, zainteresowani byli nim między innymi Quentin Tarantino czy Arnold Schwarzenegger. W ostatnim czasie stacja HBO zapowiedziała realizację serialu ispirowanego filmem. W informacji pojawiły się nazwiska J.J.Abramsa oraz Jonathana Nolana (brat Christophera). Brzmi ciekawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz