wtorek, 5 listopada 2013

"Ida"

Niezaprzeczalne jest istnienie we współczesnym polskim kinie nurtu rozliczeniowego. Jednakże często filmy tego rodzaju oddziałują na nas przede wszystkim estetyką szoku. "Pokłosie" ze swoim niezwykle drastycznym zakończeniem, "Róża" emanująca cielesnym cierpieniem  czy najbardziej zachowawcze w tej grupie "W ciemności". Twórcy szukają własnych ścieżek, nie chcą iść już przetartymi szlakami. Dlatego też mało kto nawiązuje do tradycji ściszonej, bardziej wyważonej i pełnej interesujących zabiegów formalnych jaką była Szkoła Polska. Jak do tej pory. 

Filmy takie jak "Nikt nie woła" czy "Matka Joanna od Aniołów" zyskały swojego godnego kontynuatora - "Idę".


W "Idzie" nikt nie krzyczy, nie rozdziera ubrań i nie zalewa się łzami, wszechobecny jest natomiast szept i oszczędność gestu. Tytułowa bohaterka jest młodą dziewczyną od dzieciństwa mieszkającą w zakonie. Naturalną kontynuacją podobnego losu są śluby zakonne i dalsze życie we wspólnocie. Jednakże zanim Ida dokona ostatecznego przekroczenia granicy pomiędzy nowicjatem a życiem konsekrowanym, Matka Przełożona karze jej odwiedzić jedyną żyjącą krewną - ciotkę Wandę, która nigdy nie interesowała się losami dziewczyny.
Ciotka (w tej roli zachwycająca Agata Kulesza) jest sędzią, reprezentantką komunistycznego reżimu, która w wolnym czasie nawiązuje niezobowiązujące stosunki z mężczyznami w kłębach papierosowego dymu i oparach wódki. Bez zbędnej kurtuazji informuje dziewczynę - Jesteś Żydówką. Wkrótce potem dziwna para jaką stanowi Wanda i Ida udaje się na poszukiwania rodzinnego grobu i odkrycia tajemnic lat wojny.


Niezwykle ciekawa jest strona plastyczna filmu - dominuje płaskość, dwuwymiarowość, oddalenie oraz dziwne kąty widzenia kamery, które zmuszają widza do przyjęcia niecodziennej perspektywy. Zyskujemy dzięki temu nie tylko dystans do bohaterów i opowiadanej historii, ale przede wszystkim zaczynamy patrzeć nieco inaczej na losy Idy, ze świadomością że oprócz sfery materialnej kryje się za nimi coś więcej. 



Ida grana jest przez naturszczyka, znalezioną w kawiarni przez twórców filmu Agatę Trzebuchowską. Dzięki temu jej postać jest pustą kartką, na której każdy z widzów może zapisać swoje odczucia i wzmocnić wrażenie identyfikacji z bohaterką. Trzebuchowska nie gra, ona jest Idą.

Przy wyjściu z kina, pewna wiekowa pani zwróciła się do mnie: "Ty jesteś młoda, nie rozumiesz, ale tak było." Wierzę Pani i choć nie roszczę sobie prawa do pełnego rozumienia czasów i realiów doceniam "Idę". I polecam. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz