poniedziałek, 6 maja 2013

"Niepamięć" / "Oblivion"

Film - wata. Zapominamy o nim zaraz po seansie. Dlaczego?

Zacznijmy od gwiazdy filmu - Toma Cruise'a. Pomijając lekko przerażający fakt, że aktor ten zupełnie się nie starzeje, nie jest on z pewnością kojarzony z dziełami oryginalnymi, poszukującymi nowych sposobów wyrazu. Powiedzmy sobie szczerze, Tom Cruise jest jednoznacznie kojarzony z filmami mainstreamowymi.


"Niepamięć" to filmowy kolaż. Nie znajdziemy tu prawie żadnego niepowtarzalnego elementu. Podczas oglądania, prześladuje nas poczucie, że gdzieś już to wszystko widzieliśmy. Są tu i sceny z "Gwiezdnych wojen", "2001: Odysei Kosmicznej", jak i wątki z "Matrixa".


Zgodnie z ikonografią filmów science-fiction, w przyszłości będziemy żyć albo w sztucznym świecie w kolorze biało-metalicznym, albo w kulturach na kształt tych z "Mad Maxa". Katastrofa nuklearna jest bowiem nieunikniona, podobnie jak wzorowanie się filmów tego gatunku na grach komputerowych. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, dlatego jedynymi terminami, którymi mogę się w tym kontekście posłużyć jest technofetyszyzm oraz perspektywa POV (point of view shot).

Można, ale zdecydowanie nie trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz