wtorek, 20 sierpnia 2019

Letnia Akademia Filmowa w Zwierzyńcu 2019

Letnia Akademia Filmowa w Zwierzyńcu, czyli zdecydowanie najbardziej wakacyjny Festiwal Filmowy w Polsce, obchodziła w tym roku swoje 20 urodziny. To zacny wiek. Już poważny, wiążący się z pewną odpowiedzialnością i renomą, a równocześnie jeszcze bez zbytniej zadyszki czy zmęczenia. Organizatorzy Festiwalu po raz kolejny sprostali oczekiwaniom widowni, która mimo kilku niedociągnięć, takich jak opóźnienia seansów w jednym z kin, bawiła się wspaniale i jeszcze nie raz powróci do Zwierzyńca. Jak co roku uczestnicy stanęli przed nie lata wyzwaniem: jak pogodzić przepiękne okoliczności przyrody z zamknięciem w salach kinowych? W sukurs skonfundowanym widzom przyszła pogoda, momentami chmurna i deszczowa, stanowiąca idealną wymówkę do siedzenia przez cały dzień w kinie. 



Biorąc pod uwagę mój tegoroczny wynik (32 filmy), chyba i ja mocno wzięłam sobie do serca tą pogodową sugestię. Spośród zobaczonych przeze mnie tytułów, aż dziesięć wartych jest odnotowania - z bardzo różnych względów. Szczegóły poniżej, w moim TOP#10 20. Letniej Akademii Filmowej: 

#1. Mowa ptaków (2019, reż. Xawery Żuławski)


Film o którym było, i jeszcze będzie głośno. Zrealizowany na podstawie scenariusza zmarłego Andrzeja Żuławskiego, dosadny fresk o ludziach miotających się w życiu, pełen zapożyczeń i cytatów z dzieł mistrza. Reżyseruje Xawery Żuławski, reżyser znakomitej Wojny polsko-ruskiej, który tym samym nie tylko powraca po dekadzie nieobecności na wielki ekran, ale też w symboliczny sposób składa hołd ojcu. Szalona wędrówka ulicami wielkiego miasta, schizofreniczna rzeczywistość i fabuła, której nie sposób streścić, lecz trzeba ją poczuć. 

#2. Prawo i pięść (1964, reż. Edward Skórzewski, Jerzy Hoffman)




Jeden z nielicznych polskich westernów, w którym za Dziki Zachód robią Ziemie Odzyskane. Podziwiam śmiałość twórców, którzy zdecydowali się obsadzić w roli głównego bohatera, będącego kimś w rodzaju skrzyżowania Johna Wayne'a z Clintem Eastwoodem, Gustawa Holoubka o fizjonomii udręczonego intelektualisty. Plus słynna piosenka śpiewana przez Edmunda Fettinga oraz Ryszard Pietruski jako kowboj/greaser. 

#3. Czarny Piotruś (1963, reż. Miloš Forman)



Znakomite początki kariery słynnego Miloša Formana, pełne absurdalnego humoru i pechowych sytuacji z pewnym zagubionym młodzieńcem w centrum zainteresowania. Chyba już kiedyś ten film widziałam, ale co tam - i tak się uśmiałam!

#4. Dzika planeta (1973, reż. Roland Topor, René Laloux)


Totalny odjazd. Roland Topor - francuski artysta o polskim pochodzeniu, który w życiu parał się chyba każdą dziedziną sztuki, w parze z animatorem René Lalouxem realizuje narkotyczną wizję przyszłych losów ludzkości. Pojedynczy przedstawiciele naszego gatunku zamieszkują planetę Ygam, rządzoną przez wielkich, humanoidalnych Draagów, którym służą za zwierzątka domowe. Młody Terr wyłamuje się z tego odwiecznego porządku - zdobywa wiedzę o otaczającym go świecie, uczy się czytać oraz pisać i wprowadza spore zamieszanie w przewidywalnym życiu niebieskich stworów. Spore zamieszanie panuje też w głowach widzów, ale Dzikiej planecie warto dać się porwać, bo to legalny odlot, jakich mało. 

#5. Prawda o Lulu (2013, reż. Sólveig Anspach)


Wyszperana przypadkiem perełka ze smutną historią w tle. Sólveig Anspach to francusko-islandzka reżyserka, która większość życia spędziła w ojczyźnie Balzaca realizując przede wszystkim filmy dokumentalne. Prawda o Lulu to jej przedostatnie dzieło - artystka zmarła w wieku 54 lat na raka. Ta niezwykła, w gruncie rzeczy bardzo ciepła opowieść o kobiecie, która pewnego dnia po prostu decyduje się nie wracać do domu jest adaptacją komiksu Lulu femme nue autorstwa Etienne Davodeau. Lulu zostawia za sobą troje małych dzieci, wiecznie wściekającego się męża oraz niekończące się obowiązki domowe, a od codzienności odrywa się w malowniczym nadmorskim miasteczku Saint-Gilles-Croix-de-Vie, gdzie szybko poznaje całą galerię niezwykłych postaci, które na zawsze odmieniają jej życie. 

#6. Granica (2018, reż. Ali Abbasi)


Pokręcone love story, które być może idzie w swoim szaleństwie odrobinę zbyt daleko, ale i tak zasługuje na uwagę i polecenie. Rozgrywająca się na szwedzkiej prowincji historia nieurodziwej Tiny zadaje trafne pytania na temat tożsamości, zemsty i sposobów naprawiania krzywd z przeszłości. Miejscami obrzydliwa, czasami szokująca, Granica to niewątpliwie jeden z najoryginalniejszych filmów ubiegłego roku.  

#7. Petra (2018, reż. Jaime Rosales)


Życie w Petrze przypomina grecką tragedię lub, może bardziej współcześnie, brazylijską telenowelę. Nad bohaterami wyraźnie wisi niewzruszone fatum, które zachęcone pychą słynnego artysty Jaume, zbiera krwawe żniwo. Sprawnie skonstruowany, powolny (ale nie zbyt wolny) dramat ogląda się znakomicie, choć pod koniec można się odrobinę pogubić w skomplikowanych rodzinnych koligacjach. 

#8. Good Morning, Babylon (1987, reż. Paolo Taviani, Vittorio Taviani)


Wstyd się przyznać, ale z twórczości braci Taviani znałam dotychczas wyłącznie nagrodzone Złotym Niedźwiedziem Cezar musi umrzeć (2012). W Good Morning, Babylon włoscy bracia, jakby trochę zachęceni łączącą ich samych życiowo-twórczą relacją, przyglądają się perypetiom pewnego rodzeństwa artystów. Andrea i Nicola początkowo pracują jako konserwatorzy zabytków w firmie swojego ojca. Kiedy biznes przestaje przynosić dochody, chłopcy wyjeżdżają do Ameryki by spróbować swoich sił w przemyśle filmowym. Mają szczęście - David Wark Griffith (w tej roli Charles Dance) rozpoczyna właśnie prace nad monumentalną Nietoleracją i chętnie skorzysta z umiejętności włoskich rzemieślników. Autotematyczna, lekko odrealniona baśń o braterskiej miłości, narodzinach kina i podobieństwie filmów do średniowiecznych katedr.  

#9. Piranie (2019, reż. Claudio Giovannesi)


Piranie nie bez przyczyny przywodzą na myśl Gomorrę - wszak dzielą z nią autora literackiego pierwowzoru, którym w obu przypadkach jest Roberto Saviano. Żyjący z mafijnym wyrokiem śmierci pisarz, tym razem prezentuje filmową wersję swojej trzeciej książki Chłopcy z Paranzy. Tu bohaterowie są młodziutcy i choć teoretycznie jest dla nich jeszcze nadzieja, to neapolitańskie okoliczności sprawiają, że nastolatkowie coraz głębiej zanurzają się w przestępczy świat. Mocne, sugestywne i przygnębiające kino. 

#10. Wszyscy wiedzą (2018, reż. Asghar Farhadi)


Straszne rzeczy słyszałam o tym filmie i za pewne dlatego tak długo go unikałam. Wystarczyło jednak nieco obniżyć oczekiwania oraz zmienić scenerię na bardziej wakacyjną, by docenić najnowszy film Asghara Fargadiego. Zdecydowanie nie jest to dzieło godne filmowego autora i podwójnego zdobywcy Oscara - Wszyscy wiedzą przypominają raczej lekki kryminalik do poczytania na plaży. Potyczki bohaterów śledzi się z przyjemnością i zaciekawieniem, a pierwsza, weselna sekwencja wręcz zaprasza do wzięcia udziału w zabawie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz