środa, 17 kwietnia 2019

"Vox Lux" - recenzja filmu

Pod względem wizualnym Vox Lux to film absolutnie przepiękny. Reżyser, Brady Corbet (Dzieciństwo wodza), z wielką pieczołowitością inscenizuje, stylizuje i filmuje swoją opowieść, sprawnie kontrastując ze sobą pełne problemów życie prywatne głównej bohaterki z mieniącą się od brokatu, piór i złota jej obecnością na scenie. Za pomocą wizualnych środków, Vox Lux trafnie oddaje rozdźwięk między tymi dwoma, równoległymi rzeczywistościami, z których jedna wyraźnie pasożytuje na drugiej. Świat wielkich gwiazd jest zdecydowanie inny, dziwny, odlepiony od codzienności - choć równocześnie w intrygujący sposób od niej zależny. Pokręconą naturę tej relacji Vox Lux zapowiada już w pierwszych swoich minutach, komentowanych dobrze znanym głosem narratora, Willema Dafoe


Są miejsca, w których aż chciałoby się wyłączyć Vox Lux, wystawiając filmowi najwyższą z możliwych ocen. To momenty niezwykle satysfakcjonujące, estetycznie spełnione i całkowicie wystarczające, którym niestety nie towarzyszy równie udany scenariusz. Im dalej, tym dobitniej okazuje się, że historia głównej bohaterki wcale nie jest wyjątkowa. Intrygujący i mocny początek, szybko rozmywa się w dobrze znaną historię o problematycznych relacjach rodzinnych, używkach, zmęczeniu oraz fasadowości świata rozrywki.  


Mimo wad, Vox Lux ogląda się dobrze, co jest sporą zasługą aktorek, wcielających się w kluczową dla filmu postać Celeste. Młodziutka Raffey Cassidy, początkowo niewinna i nieśmiała, na naszych oczach zmienia się w sceniczne zwierze. Mimo bólu, w pocie czoła trenuje pozbawione sensu kroki, godzi się na wyzywające stroje i kierunek, jaki zaprawieni w bojach producenci nadają jej karierze. Karierze, która ma swoje korzenie zupełnie gdzie indziej, bo w silnie emocjonalnej reakcji na wydarzenie wymykające się zwykłym słowom. Celeste zaistniała bowiem jako ofiara szkolnej strzelaniny, która na uroczystości ku czci zabitych kolegów i koleżanek zaśpiewała wzruszającą piosenkę "Wrapped Up". Dorosła Celeste, grana z powodzeniem przez Natalie Portman, to już właściwie wyłącznie zbiór manier, ostentacyjnych gestów, prowokujących wypowiedzi i nieprzystających do rzeczywistości strojów. To osoba pożarta przez swoją sceniczną personę, a przez to zagubiona we własnej tożsamości i relacjach z innymi. 


Vox Lux należy smakować i oglądać na dużym ekranie. Jego piękne kadry trzeba jednak wypełnić treścią już we własnym zakresie, bo Brady Corbet jest zdecydowanie lepszym stylistą, niż scenarzystą.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz