czwartek, 1 lutego 2018

[Oscarowo] "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" / "Three Billboards Outside Ebbing, Missouri"

Trzy billboardy to momentami groteskowy dramat, korespondujący ze współczesnym zamieszaniem wokół akcji #metoo i demaskowaniem kolejnych sprawców molestowania czy przestępstw seksualnych. Główna bohaterka, Mildred Hayes, nie publikuje jednak postów w social mediach, lecz sięga po znacznie bardziej tradycyjny sposób zwrócenia uwagi społeczeństwa. Wynajmuje trzy tytułowe plansze reklamowe i wielkimi, czarnymi literami na czerwonym tle zarzuca na nich bezczynność policji, której funkcjonariusze, zamiast szukać wszelkimi możliwymi sposobami gwałciciela i mordercy jej córki, prześladują czarnoskórych zatrzymanych. 


To zdecydowanie lepszy sposób. Ebbing, Missouri to miasteczko znajdujące się właściwie poza czasem. Współczesność sugerują pojawiające się tu i ówdzie smartfony, jednak równie dobrze historia ta mogłaby się wydarzać kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat wcześniej. Główna ulica w Ebbing jest tak wąska, że z powodzeniem można zaglądnąć w okna sąsiadowi z naprzeciwka, a każdy zna się tu z każdym. Przerażająca zbrodnia jaka zostanie dokonana na nastoletniej Angeli (Kathryn Newton) wstrząsa tą małą społecznością, lecz szybko przechodzi do lokalnej historii. Mildred i jej bijące w oczy billboardy nie mogą na to pozwolić. 


Grana przez Frances McDormand bohaterka jest bezkompromisowa, oschła i ogromnie niesympatyczna. Uprzejmości i społeczne konwencje zeszły dla niej na dalszy plan - pozostała tylko rozpacz po stracie dziecka, której daje wyraz poprzez nieustanną złość i wiązanki przekleństw. McDormand powtarza swoją rolę z genialnego miniserialu Olive Kitteridge (2014), choć idzie w swojej antypatyczności jeszcze o krok dalej. Znacznie większą sympatię budzą postacie teoretycznie "winne": przede wszystkim Szeryf Bill Willoughby grany przez Woody'ego Harrelsona. Ogromnym zaskoczeniem jest także Sam Rockwell, który bawi się w Trzech billboardach swoim zwyczajowym wizerunkiem szaleńca, udowadniając, że każdy może się zmienić.


Reżyser Martin McDonagh kojarzony z takimi tytułami jak Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj (2008) czy 7 psychopatów (2012) znakomicie wyczuwa klimat amerykańskiej prowincji. Choć sam jest Brytyjczykiem z krwi i kości, świetnie oddaje nastrój zawieszenia, braku perspektyw i specyficznego utknięcia w tym samowystarczalnym mikrokosmosie. Warto zwrócić uwagę na przykład na prace głównej bohaterki, która jest zatrudniona w sklepie z pamiątkami. Souveniry z Ebbing, Missouri? Czy jest coś równie przygnębiającego? 


Choć ciężar jaki noszą na swoich barkach bohaterowie filmu (a przez to także widzowie) jest wielki, reżyser sprawnie rozbija go czarnym humorem, w czym przypomina nieco Kennetha Lonergana i jego zeszłoroczne Manchester by the Sea. Nie przygnębia, lecz raczej próbuje odwrócić nasze utrwalone schematy myślenia i przekonania. Nie usprawiedliwia zła, ale stara się pokazać jego daleko idące konsekwencje i wszystkie możliwe komplikacje jakie ze sobą przynosi. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz