wtorek, 22 sierpnia 2017

Letnia Akademia Filmowa 2017

Gdy kilka lat temu dowiedziałam się o Letniej Akademii Filmowej (LAF), trudno było mi uwierzyć, że na dalekiej (z punktu widzenia zasiedziałego Krakusa) Lubelszczyźnie organizuje się tak niezwykłe wydarzenie. Festiwal Filmowy w Zwierzyńcu jest zaiste wyjątkowy: bezpretensjonalny, swojski, wakacyjny, a zarazem z ambicjami i nietuzinkowym programem. Jeśli więc zastanawiacie się czy warto spędzić dwa tygodnie sierpnia w sercu Roztocza oglądając filmy, wypoczywając nad stawami Echo, zajadając gofry i pijąc wyborne lokalne piwo, stanowczo potwierdzam, że WARTO. 


W tym roku organizatorzy ściągnęli na LAF kilka hitów, których tytuły przewijały się już na tegorocznych festiwalach. Choć na każdą z projekcji waliły tłumy, dzięki odpowiedniemu poziomowi determinacji udało nam się zdobyć miejsca siedzące. Prawdopodobnie największą popularnością cieszył się pokaz fenomenalnej Niemiłości Andrieja Zwiagincewa, który niestety zbiegł się w czasie z ceremonią wręczenia nagród w Ogólnopolskim Konkursie Prelegentów Filmowych. Mimo sentymentu i sympatii do konkursu, podobnie jak większość LAFowiczów ja także wybrałam film i była to zdecydowanie dobra decyzja. Dawno nie widziałam tak wycyzelowanej i dopracowanej opowieści o zatrważająco trudnych relacjach międzyludzkich. Zwiagincew osadza Niemiłość (podobnie zresztą jak wcześniejszą Elenę) na ponurych, rosyjskich blokowiskach, otoczonych przez zamarłą w bezruchu i przygnębiającej szarości przyrodę. Z dystansem obserwuje wydarzenia mające kryminalne inklinacje i podobnie jak Bergman w Scenach z życia małżeńskiego przypomina, że samotność jest absolutna, a rzekomo będące lekarstwem na nią związki wcale nie przynoszą ulgi.

Niemiłość

Podobnie dużym zainteresowaniem cieszył się Podwójny kochanek Francoisa Ozona. Niefortunnie złożyło się, że na ekrany niemal równocześnie wchodzą dwa filmy Francuza: obok Podwójnego kochanka jest to również czarno-biały Frantz. Trudno mi wypowiedzieć się na temat drugiego z nich, ale pierwszy to prawdziwa petarda: freudowska wariacja na temat filmów Hitchcocka czy Polańskiego, wykorzystująca motyw lustra, podwojenia i nie wiadomo czego jeszcze. Reżyser nie waha się przed przechodzeniem od perwersyjnych scen erotycznych do bardzo źle wypchanych zwierzątek (cytując pewien fanpage), a wszystko to spaja kuriozalna fabuła. Podwójny kochanek nikogo nie pozostawi obojętnym. 

Podwójny kochanek

Trzecim LAFowym hitem było dla mnie Milczenie Martina Scorsese, na które nareszcie znalazłam czas i miejsce, nadrabiając tą oburzającą zaległość. Mimo problemów technicznych pod koniec projekcji, żałuję, że tak długo zwlekałam z zobaczeniem najnowszego filmu reżysera Taksówkarza. Milczenie odnosi się do problemu wiary w sposób bardzo pokrewny z moim własnym podejściem: jest pełne wątpliwości i niejasności, spowite mgłą i tajemnicą. Stawiając w centrum XVII-wieczną Japonię, która broni swojej religii i kultury przed obcymi wpływami, Scorsese zastanawia się nad etycznymi aspektami działalności misyjnej oraz hybrydycznymi formami chrześcijaństwa. Tego rodzaju sposób poszukiwania transcendencji jest mi znacznie bliższy niż pretensjonalne dumanie Terrence'a Malicka.

Milczenie

To oczywiście nie koniec ciekawych propozycji z tegorocznego repertuaru. Koniecznie muszę wspomnieć jeszcze o wyjątkowym pokazie klasycznego Ostatniego seansu filmowego, który został wyświetlony w wersji analogowej, z taśmy 35mm, co zdecydowanie wzmocniło jego retro-nostalgiczną wymowę. Sporo czasu minęło, od kiedy ostatni raz słyszałam ujmujące klekotanie projektora za plecami. Cieszę się również, że udało mi się zobaczyć przeoczone Creative Control, pokrewne z serialem Black Mirror, choć znacznie bardziej skupione na warstwie estetycznej. 

Ostatni seans filmowy

Najwyższa pora dorzucić do powyższych peanów łyżkę dziegciu i opowiedzieć o największym rozczarowaniu festiwalu, czyli Królewiczu Olch. Kuba Czekaj pewnie powinien być mi bliski ze względów pokoleniowych oraz faktu, że wprowadza do kina polskiego nową jakość. Niestety, jego najnowsza produkcja to film chybiony, który rozłazi się niemal w każdej sekwencji, a imponujące wizualnie sceny jedynie uwypuklają miałkość fabularną. Ścisłe zainteresowania głównego bohatera zostają pozbawione aury naukowości i skupiają się na losowo wybranych aspektach fizyki kwantowej, co zamiast dodawać filmowi niejednoznaczności i tłumaczyć zawieszenie pomiędzy realnością a fantazją, wprowadza totalne treściowe oraz estetyczne zamieszanie. 

Królewicz Olch

Kończąc: ogromnie dziękuję całej filmoznawczej ekipie za posiedzenia na Zwierzyńczyku, energetyzującą grę w państwa-miasta, psa GPSa, dyskusje przy piwie, pizzę na pół, wyjścia na plażę i emocje współdzielone na sali kinowej. Wielkie gratulacje należą się oczywiście organizatorom LAFu, którzy, jak co roku DALI RADĘ i mimo kilku drobnych wpadek zafundowali nam znakomite, filmowe wakacje. Do zobaczenia za rok! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz