poniedziałek, 10 lipca 2017

"Okja"

Tegoroczny konkurs filmowy w Cannes zdominował swoisty spór o uniwersalia. O prestiżową Złotą Palmę ubiegały się nie tylko filmy, które prędzej czy później trafią na ekrany kin, lecz także produkcje sygnowane przez platformy streamingowe i dedykowane znacznie mniejszym wyświetlaczom. Narobiły sporo zamieszania, a głosy, co do tego czy mogą w ogóle brać udział w konkursie aż do teraz pozostają podzielone. Mimo że główna nagroda nie powędrowała do żadnego z nich, nie można zaprzeczyć, że otwarcie na nietradycyjne sposoby dystrybucji jest już koniecznością. Nie da się bowiem dłużej ignorować faktu, że także rozprowadzane w ten sposób produkcje coraz częściej są intrygującymi i oryginalnymi tytułami, zasługującymi na (choćby symboliczne) docenienie.


Od 28 czerwca na platformie Netflix dostępny jest jeden ze wspomnianych filmów. Okja Koreańczyka Bong Joon-ho opowiada dość przewidywalną, choć niewątpliwie utrzymaną w pomysłowym sztafażu historię Miji, dziewczynki, która zaprzyjaźnia się z jednym ze zwierząt hodowanych przez swoją rodzinę. Cóż z tego, że jest nim superświnia, stanowiąca skrzyżowanie hipopotama z krową oraz psem. Niestety, stworzenie to nie jest jedynie własnością rodziny Miji, lecz należy do gigantycznej korporacji planującej uczynić z niej swój czołowy produkt wędliniarski. Na domiar złego, tytułowa bohaterka jest nie tylko poczciwym towarzyszem gier i zabaw, lecz także inteligentnym stworzeniem nieustępującym w niczym owczarkowi niemieckiemu czy labradorowi. Jakże więc można przerobić ją na przepyszny kabanos?


Okji trudno dopisać jednoznaczną kategorię gatunkową. Jest to z resztą problem typowy dla filmów Bong Joon-ho, który potrafi w ramach jednego tytułu zmieszać ze sobą czarną komedię, film akcji, dramat rodzinny, monster movie, a całość doprawić subtelną nutką krytyki społecznej. Jak nauczył nas już choćby filmami The Host: Potwór (2006) czy Snowpiercer: Arka przyszłości (2013), koniecznie należy w jego produkcjach zwracać uwagę na szczegóły, bowiem to one czynią dzieła Koreańczyka niezwykłą mozaiką, wprowadzającą widza w przedziwny stan zawieszenia pomiędzy śmiechem, płaczem i przerażeniem. 


Do dziwacznego świata Bong Joon-ho idealne wpasowują się także aktorzy i to zarówno koreańscy, jak i zagraniczni. Cukierkowa Tilda Swinton oraz zmagający się z alkoholowym problemem i wysokimi skarpetami Jake Gylenhaal  przechodzą sami siebie parodiując, wyolbrzymiając oraz przejaskrawiając wszystkie swoje cechy.


Okja to woda na młyn ekologów i wegetarian, więc pewnie im spodoba się najbardziej. Mnie zdecydowanie przeszkadza nadmierna natarczywość ideowa, a nawiązania do obozów koncentracyjnych w finale to zdecydowanie za dużo. Obawiam się więc, że mimo usilnych starań reżysera, nadal będę jeść mięso. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz