czwartek, 8 czerwca 2017

"Wonder Woman"

Bawiłam się na Wonder Woman jak dziecko i cieszę się, że ten film wreszcie powstał. Jeszcze kilka lat temu w internetowym programie dyskusyjnym W 16 rzędzie* zastanawiałam się wraz z innymi dyskutantkami, kiedy doczekamy się filmu o cudownej kobiecie i jaki będzie tego efekt. Starałam się jednak nie łudzić: Wonder Woman to trochę pozycja wymuszona, stworzona z obowiązku włączenia do filmowo-komiksowego uniwersum wyrazistej, pierwszoplanowej postaci kobiecej. Na całe szczęście w produkcji nie czuć specjalnego przymusu, a dzielna Amazonka skutecznie wymyka się zaklasyfikowaniu jako atrakcyjny token. Przez moją nikłą znajomość komiksowego środowiska narażę się pewnie na krytykę, jednak jestem niemal pewna, że Wonder Woman ratuje nie tylko świat, ale także filmowe uniwersum DC.


Ocena "8" dumnie pręży się już na moim filmwebowym koncie sugerując spore wrażenie jakie zrobiła na mnie Wonder Woman. To oczywiście prawda, jednak dla formalności jestem zmuszona zaznaczyć, że mam świadomość licznych niedociągnięć filmu i snyderowskiej maniery wyzierającej z niektórych scen (slow motion!). Szczególnie irytujące okazały się sekwencje na wyspie Amazonek, rażące źle zrealizowanym CGI, sztucznymi walkami oraz ciężkim akcentem postaci granych przez Connie Nielsen i Robin Wright. Parsknęłam także szyderczym śmiechem przy okazji koszmarnej animowanej sekwencji streszczającej historię walecznych kobiet, w której barokowe malarstwo morfowało płynnie w kiczowatą animację 3D.


Na całe szczęście im dalej, tym lepiej. Pojawienie się dorosłej Diany, granej przez Gal Gadot (na zachwyty nad nią przyjdzie jeszcze czas) oraz dzielnego lotnika w osobie Chrisa Pine'a dodało filmowi nowej energii. Między bohaterami czuć było wyraźną chemię, a ich niezręczności i zakłopotanie w scenach "obyczajowych" były prawdziwą perełką. Uwagę zwracały także postacie drugoplanowe, przede wszystkim zaradna sekretarka Etta (Lucy Davis) oraz niespełniony aktor Sameer (Said Taghmaoui). Trochę brakowało w tym wszystkim wyrazistego złoczyńcy, jednak taka taktyka nie jest pozbawiona sensu, bowiem jak przekonuje film, zło czai się w każdym z nas.


A skoro już o aktorach mowa - Gal Gadot jest zdecydowanie najjaśniejszą gwiazdą na tym filmowym firmamencie. Jej Wonder Woman to z jednej strony doskonała wojowniczka i przepiękna kobieta, której urody nie zepsują nawet okulary (ekhem, ekhem), a z drugiej naiwna Pollyanna przekonana o ludzkiej szlachetności oraz czerpiąca wiedzę o cielesnych przyjemnościach z książek. To zdecydowanie Wonder Woman na miarę naszych oczekiwań. 


* Jeśli ktoś zapragnąłby zapoznać się z jego treścią, zapraszam tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=GPtDkuPpjsw. Na usprawiedliwienie swojej sztuczności i sztywności dodam, że było to dwa lata temu, spóźniłam się na nagranie, bo zaspałam i miałam na sobie pożyczoną ze sklepu bluzkę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz