czwartek, 14 kwietnia 2016

"Hardcore Henry"

Nienawidzę kolejek górskich, nagłych zmian wysokości (windy w wieżowcach!) i wszelkich rozrywek, które powodują zaburzenia błędnika. Dlatego na Hardcore Henry'ego wybrałam się z duszą na ramieniu i foliową siatką w torebce.


Muszę jednak przyznać, że było to jedno z najmilszych rozczarowań tego roku. Choć rzeczywiście przez pierwsze 20 minut filmu wydawało mi się, że moje wnętrzności ćwiczą zumbę, to była to niedogodność, którą warto było znieść. Już tłumaczę o co chodzi - Hardcore Henry to niezwykle dynamiczny film akcji, w którym kamera jest całkowicie utożsamiona ze spojrzeniem głównego bohatera (tak zwane POV - point of view).


Tytułowy Henry budzi się w laboratorium, gdzie dowiaduje się, że jego żona (Haley Bennett) stworzyła z niego cyborga. Nie był to jednak wynik małżeńskiej kłótni, lecz desperacka próba ratowania niemal martwego i okrutnie poturbowanego ukochanego. Para nie cieszy się długo swoją drugą szansą - kobieta zostaje porwana przez złowrogiego Akana (Danila Kozlovsky). Powoli odkrywający swoje nowe umiejętności Henry wyrusza na poszukiwanie żony, w czym pomaga mu tajemniczy Jimmy (genialny Sharlto Copley).


Spostrzegawczy widz szybko zorientuje się, że filmowa metropolią, w której odbywa się większość pościgów nie jest Nowy Jork czy Chicago, lecz Moskwa, a większość bohaterów drugoplanowych chętniej niż po angielsku, siarczyście klnie w języku naszych wschodnich przyjaciół. Nic w tym dziwnego - Hardcore Henry jest w rzeczywistości rosyjsko-amerykańską koprodukcją, w której (jako producent) palce maczał Timur Bekmambetov, reżyser pamiętnej Straży nocnej (2004) i Straży dziennej (2005).


Niecodzienna perspektywa widzenia powoduje, że szczególnie mocno angażujemy się w obrazy na ekranie i razem z Henrym wspinamy się po biurowcach, skaczemy w płomienie oraz uchylamy się przez kulami. Sam film w dużym stopniu wygląda jak rosyjska wersja serii Adrenalina. Na całe szczęście to (mogłoby się zdawać) tandetne efekciarstwo idzie w parze ze sprawnie skonstruowaną historią, ogromną ilością kulturowych nawiązań* i rozsądną dawką dystansu i humoru, które powodują, że Hardcore Henry jest wart swojej (fizjologicznej) ceny.

* W jednej ze scen można zauważyć plakat filmu Lady in the Lake (1947) - klasycznego hollywoodzkiego filmu noir, również zrealizowanego z użyciem POV. 


2 komentarze:

  1. Tutaj można obejrzeć :D http://www.po-premierze.pl/2016/04/20/hardcore-henry/

    OdpowiedzUsuń
  2. Może i tak, ale jednak zawsze lepiej w kinie ;)

    OdpowiedzUsuń