wtorek, 8 grudnia 2015

"W samym sercu morza" / "In the Heart of the Sea"

Nieokiełznana siła żywiołów przeraża i fascynuje człowieka od zarania dziejów. Wzburzone fale oceanu i przecinający je majestatyczny żaglowiec zdają się być jej najlepszym symbolem. Najnowszy film Rona Howarda, W samym sercu morza, funduje nam wiele tego rodzaju obrazów, ale niestety niewiele więcej.


Pochodzący z farmerskiej rodziny Owen Chace (Chris Hemsworth) pragnie zostać kapitanem wielorybniczego statku, jednak marzenie to odbiera mu posiadający szlachecki rodowód żółtodziób Pollard (Benjamin Walker). Konflikt obu mężczyzn szybko schodzi na dalszy plan, gdy okazuje się, że załoga dowodzonego przez nowicjusza okrętu naraża się mściwemu białemu wielorybowi. To właśnie ten bohater, dysponujący szczękami w rozmiarze XXL, o których nie śniło się nawet Spielbergowi i posługujący się metodami wprawiającymi w podziw działaczy Greenpeace'u zainspirował Hermana Mellville'a do napisania "Moby Dicka".


Ron Howard nie broni okrutnych wielorybników, z zimną krwią zabijających potężne morskie ssaki. Pokazuje ich jako ludzi honoru, poważnie traktujących walkę z przyrodą i nie widzących nic zdrożnego w powodowaniu ekologicznej katastrofy. Bardzo wyraziste obrazy oprawiania wielorybów fundowane przez twórcę Pięknego umysłu z pewnością poruszą nawet najbardziej zagorzałych mięsożerców.


Mimo miejscami przejmujących kadrów, W samym sercu morza nuży sflaczałą i rozwleczoną historią, która zamiast zachwycać jak Gniew oceanu, niebezpiecznie zbliża się do intelektualnej mielizny, na której na wieki utknęło Życie Pi. Zrobione na potrzeby wersji 3D zdjęcia, w dwóch wymiarach ujawniają swoją głupawość i tanie efekciarstwo.

W ramach podsumowania, poniżej wymieniam nieliczne zalety filmu:




Można, ale zdecydowanie nie trzeba. 5/10. 

1 komentarz:

  1. nieliczne zalety filmu XD. szkoda, że wyszło tak słabo. liczyłam na dobry film. pozdrawiam,
    wyznaniaczytadloholiczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń