piątek, 12 czerwca 2015

"Kraina jutra" / "Tomorrowland"

Kraina jutra nie jest szczytowym osiągnięciem Disneya. Mimo podobnego tytułu nie dorównuje znakomitej animowanej Krainie lodu, choć znacznie prześciga prostackiego Kopciuszka czy finansową klapę wszechczasów - Johna Cartera. Jest to jednak film tak napakowany dydaktyką i niezręcznościami, że miejscami ogląda się go z prawdziwym niedowierzaniem.


Główna bohaterka (Britt Robertson), niezwykle wrażliwa na sprawy społeczne uczennica liceum, znajduje tajemniczą przypinkę, która po dotknięciu przenosi ją winny wymiar. Dziewczyna dowiaduje się wkrótce, że wizje pochodzą z autentycznie istniejącej Krainy Jutra, o czym informuje ją nieletnia i mechaniczna (dosłownie) rekruterka Athena (znakomita Raffey Cassidy), a ona sama musi się tam udać, aby pomóc zatrzymać zbliżającą się apokalipsę. Podróż jest jednak możliwa jedynie z pomocą Franka Walkera (George Clooney), zgorzchniałego wynalazcy nigdyś wygnanego z Krainy.


Obsadzenie George'a Clooneya w roli mentora i przyjaciela młodych dziewczynek, z minuty na minutę zyskuje coraz dziwniejszy wydźwięk. Jego bohater, niegdyś zakochany w cyborgu o ciele dziewczynki, dorósł, a nawet się zestarzał (najpiękniej na świecie). Nie przeszkadza mu to jednak w dalszym obdarzaniu uczuciem małej robotki, przez co staje się rodzajem techno-pedo-fila. Drodzy scenarzyści, świat utracił już swoją niewinność wiele lat temu i tego rodzaju odczytania nie są niczym niezwykłym, dlatego należałoby się ich pozbyć zawczasu. A jeśli były zamierzone to... Serio???


Niestety, Kraina jutra pomimo ładnych zdjęć, interesującej wizji przyszłości i satysfakcjonujących efektów specjalnych, jest tak napakowana ekologiczno-eschatologicznymi wątkami, że szybko traci swój naiwny urok. Drogi Disney'u, nie tędy droga.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz