sobota, 15 listopada 2014

"Interstellar"

Można narzekać na pompatyczny i nadęty styl Christophera Nolana, ale nie można zaprzeczyć, że jest jednym z nielicznych autorów współczesnego Hollywoodu. Potrafi odnaleźć się w konwencjach i w zaskakujący sposób przerobić je na swoją modłę. Niestety w przypadku swojego najnowszego filmu - "Interstellar", mocno przeszarżował.


Główny bohater filmu, Cooper (Matthew McConaughey), jest zafascynowanym kosmosem inżynierem i pilotem, który został przez okoliczności zmuszony do pracy w charakterze farmera. We współczesnym mu świecie największym problemem jest żywność, plony stale niszczone są przez susze, nieustannie wiejący wiatr, pyłowe burze oraz choroby. Ludzkość desperacko szuka dla siebie ratunku, z nadzieją spoglądając w kosmos. Partyzanckie badania prowadzone przez niedofinansowaną NASA wskazują na możliwość istnienia przyjaznych człowiekowi planet w innych galaktykach. By sprawdzić hipotezy naukowców, dzielna załoga z Cooperem i Brand (Anne Hathaway) na czele, wyrusza ku nieznanemu z silnym poczuciem misji ratowania życia na ziemi.


Nolan czerpie motywy z innych dzieł o kosmosie, co nie dziwi, gdyż trudno opisywać międzygwiezdne wojaże bez inspiracji "2001: Odyseją Kosmiczną". Dzięki odpowiedniemu podejściu, był w stanie stworzyć dzieło wizualnie zachwycające, nawet pomimo braku nadużywanej obecnie techniki 3D. Dzięki ścisłej współpracy z naukowcem z Caltechu, Kipem Thornem, film został wzbogacony o wizjonerskie sceny dotyczące relacji czasu i przestrzeni. Wielokrotnie pojawia się tu też problem względności czasu i różnicach w jego odczuwaniu. Niestety pomimo to, do pełni szczęścia wiele jeszcze brakuje.


Dialogi w filmie wołają o pomstę do nieba, jak chociażby okropny monolog dr Brand na temat miłości, wygłaszany z emfazą godną piosenek z "Nędzników". Podobnież "ziemska" część historii, opowiadająca przede wszystkim o trudnym życiu farmerów o smutnych oczach Caseya Afflecka i nieugiętych naukowcach, osiąga głębokość zapiaszczonego brodzika prysznicowego.

Pomimo najszczerszych chęci, "Insterstellar" mnie nie zachwycił. A biorąc pod uwagę kogo można znaleźć na końcu wszechświata, proponuję zaprzestać dalszych badań kosmosu.

Można.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz