poniedziałek, 24 grudnia 2012

Perełki z lamusa: James Cagney


Klasyczne kino hollywoodzkie miało swoje wielkie nazwiska. Humpreya Bogarta, Cary’ego Granta czy Katherine Hepburn.  Miało również Jamesa Cagneya, o którym w tym świątecznym i nostalgicznym okresie chce przypomnieć.  Stwierdzenie „był aktorem” nie będzie specjalnie odkrywcze, jednakże właśnie ze względu na to nie chce opisywać jego, bądź co bądź, fascynującej biografii. Popatrzmy na niego przez pryzmat jego filmów.



Wytworzył oryginalny typ irlandzkiego gangstera, uroczego zawadiaki o rozbrajającym uśmiechu, który nie ma szczęścia (ani podejścia) do kobiet. W czasach gdy Humprey Bogart nie był jedynie kojarzony z roli szlachetnego ex-kochanka z filmu „Casablanca”, tworzył wraz z Cagneyem fascynujący duet filmowy – np. w „Roaring Twenties”(1939) czy „Angels with Dirty Faces”(1938). Co ciekawe, w obu tych filmach to Cagney jest „gangsterem o złotym sercu” i to on zabija Bogarta w strzelaninie. Zwłaszcza drugi film zasługuje na waszą uwagę. Dawno nie widziałam tak umoralniającego, ale też sugestywnego zakończenia.

Paradoksalnie, Cagney otrzymał Oscara nie za rolę w filmie gangsterskim, a w musicalu. „Yankee Doodle Dandy”(1942)  to historia kompozytora i showmana George’a M. Cohana i fascynujący portret amerykańskiej sceny musicalowej początku XX wieku. Mała próbka (przepraszam za jakość, youtube tym razem się nie popisał) poniżej. Nie jestem ekspertem, ale nawet ja zwróciłam uwagę na specyficzny sposób tańca Cagneya, wynikający z… jego kariery bokserskiej.


Filmowa lektura obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli, jak to ostatnio zwykło się mawiać w TVN24 – „kolosa na glinianych nogach” (tak, tak, USA).
Inne warte wspomnienia filmy, to przedziwny, sfilmowany w najbardziej irytującym dla mnie formacie Cinemascope – „Love Me Or Leave Me”(1955). James Cagney spotyka się tam z Doris Day, co jest równie zaskakującym połączeniem co Frank Sinatra i Cindy Lauper (http://www.youtube.com/watch?v=RN_K_r_95rI)

Nie zapominajmy również o gangsterskim klasyku „The Public Enemy”(1931) z pamiętną, choć średnio uzasadnioną merytorycznie, sceną rozmazywania grejpfruta na twarzy Mae Clarke. Z pewnością film ten byłby znacznie lepszy, gdyby nie rodząca się cenzura, która znacznie ograniczyła intensywność jego przekazu.

Koniec tego dobrego.  James Cagney gwiazdą był i basta. A teraz:

Życzę wszystkim czytelnikom
mojego skromnego bloga
wyjątkowych I filmowych świąt.
Oby wasze odtwarzacze zawsze działały, stare filmy ściągały się szybko, a bilety do kina taniały!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz