niedziela, 11 września 2011

"To tylko sex"

Pokolenie odnoszących sukcesy, dobrze ubranych i zarabiających krocie 30-latków żyjących kreowaną przez amerykańskie filmy ułudą to fundamentalny światowy problem. Elektroniczne gadżety i sex bez zobowiązań okazują się nie być lekarstwem na wielkomiejską samotność.
Było, było, było. I nie chodzi tu o postmodernistyczne i kampowe "było", a raczej znudzone spojrzenie widza oczekującego czegoś więcej niż tylko kolejnej bajki o prawdziwej miłości, kreowanej na bezpruderyjną komedię seksualną. Przykro to stwierdzić, ale ten film jest wszystkich tym, co krytykuje (więc pewnie koneserom gatunku się spodoba).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz