czwartek, 19 stycznia 2017

Aktualnie w kinach

Niestety z braku czasu nie dam rady napisać o każdym z poniższych filmów osobno. Szkoda jednak byłoby nie odnieść się do nich w kilku krótkich, żołnierskich słowach, dlatego postanowiłam zastosować oszukańczy chwyt i wrzucić wszystkie do jednego posta. Jeśli wybieracie się w ten weekend do kina (albo po prostu chcecie wiedzieć co tam piszczy), zapraszam do czytania!

"Wielki mur" / "The Great Wall" 
premiera: 13 stycznia

Wielki mur to, za przeproszeniem, chińskie dziadostwo. Kompletnie niepotrzebne, za drogie, zbyt plastikowe i psujące się od razu po kupieniu. Sztywne, sztuczne dialogi, pisane chyba przez program komputerowy, po krótkim czasie wzbudzają salwy śmiechu, podobnie jak napuszony Matt Damon, sceptyczny agent Peña (Pedro Pascal) i groteskowy Willem Dafoe. Najlepiej w tym wszystkim wypadają tłumy kolorowych Chińczyków, którzy wykorzystują wszystkie, nawet najbardziej surrealistyczne sposoby do walki z napierającym na Wielki Mur wrogiem. To już nie jest ten sam Zhang Yimou.  

"Assasin's Creed"
premiera: 6 stycznia

Mimo wykorzystania sprawdzonego reżysersko-aktorskiego składu z całkiem niezłego Makbeta (2015), filmowa wersja gry Assassin's Creed poraża ilością wątków, zwrotów akcji i tajemnic, które praktycznie uniemożliwiają śledzenie fabuły. Twórcy za wszelką cenę starają się nadać głębię absurdalnej historii, zapominając, że tym razem nie mają do czynienia z tekstem Szekspira. Podobnie Michael Fassbender, który choć dwoi się i twoi, staje się jedynie karykaturą samego siebie. Może nie jest to tak złe, jak słynne adaptacje Uwe Bolla, ale i tak szkoda waszego czasu. [Więcej na: http://www.offcamera.pl/aktualnosci/wiele-halasu-o-nic]

"Powidoki"
premiera: 13 stycznia

Rozumiem i doceniam przesłanie zawarte w ostatnim filmie Andrzeja Wajdy - nawet w najtrudniejszych czasach nie należy iść na kompromis z własnym sumieniem. Trzeba być niezachwianym w swoich poglądach, niezależnie od ceny, jaką później przyjdzie zapłacić. Wspaniała i trafna myśl, również współcześnie. Ale czy na prawdę nie dało się zrobić tego filmu lepiej? Bronisława Zamachowska to przypuszczalnie najgorsza dziecięca aktorka w historii, a wiernie śledzący filmowego Strzemińskiego (Bogusław Linda) tłumek studentów to chyba członkowie gimnazjalnego kółka teatralnego, przebrani (a nie ubrani) w stroje z epoki. Smutne postscriptum. 

"Las, 4 rano"
premiera: 20 stycznia

W najbliższej przyszłości będę miała przyjemność spotkać Jana Jakuba Kolskiego, reżysera Las, 4 rano, co pewnie znacząco wpłynie na moje postrzeganie tego filmu. Jak na razie, wygląda na to, że reżyser zostawił "Jańcioland" daleko za sobą, a magiczny świat polskiej prowincji nie jest już dla niego wystarczająco intrygujący. Las, 4 rano to surowy, pesymistyczny i dość mroczny film o trudnej formie i niespecjalnie sympatycznych postaciach. Osobista tragedia reżysera tłumaczy tego rodzaju podejście do tematu, jednak całość pozostawia po sobie niedosyt. Można było iść jeszcze o krok dalej, mogło być znacznie lepiej. 

💙"La La Land"💙
premiera: 20 stycznia

Zachwycający, wzruszający, romantyczny, a przy tym niegłupi. La La Land to zdecydowanie najlepsze, co widziałam ostatnio w kinie (i poza nim). Historia pary zakochanych, która początkowo nie pała do siebie sympatią, jednak później nie może bez siebie żyć, to sprawna mieszanka melodramatu, musicalu i dramatu. To również pieczołowicie kontrolowany wulkan energii, który uspokaja się tylko po to, by po chwili wybuchnąć z niespotykaną siłą. W La La Land nie brakuje też pomysłowych zdjęć, znakomitych ról, wpadających w ucho piosenek i niskiego ukłonu w stronę dawnego Hollywood. Damien Chazelle, reżyser fenomenalnego filmu Whiplash (2014) po raz drugi urzeka i porusza widownię, a przy okazji dostarcza nowej energii skostniałemu gatunkowi. Więcej takich filmów!!! 

"Zombie Express" / "Boo-san-haeng"
premiera: 20 stycznia

Lektura obowiązkowa dla fanów serialu The Walking Dead oraz wszystkich pozostałych dzieł o wygłodniałych zombie.* Tym razem akcja rozgrywa się w koreańskim pociągu przemierzającym pogrążający się w chaosie kraj. Potwory biegają, zarażają i zjadają jak zwykle, ale całość zrobiona jest niezwykle pomysłowo oraz z ogromną dbałością o szczegóły. Dzięki temu oprócz sporej ilości krwi, na ekranie widzimy też odbicie społecznych i ekonomicznych problemów Koreańczyków, a także klasyczną opowieść o weekendowym, zapracowanym ojcu, próbującym naprawić relację z córką. Zombie Express to najlepszy przykład, że można robić filmy krwawe, ale z pomysłem.  

"Manchester by the Sea"
premiera: 20 stycznia

Wiele na temat tego filmu niestety nie powiem, z prostego powodu: nie udało mi się go jeszcze zobaczyć. Jednak wieść niesie, że to coś wspaniałego, a rola Caseya Afflecka to pewny Oscar. Biegnę do kina żeby się przekonać! Może się tam spotkamy?

* Z tego rodzaju tekstów polecam szczerze wyprodukowany przez słynną wytwórnię The Asylum (tak, to ci od Sharknado) , prześmiewczy serial Z Nation. To, co tu się dzieje, przechodzi ludzkie pojęcie! I tak, jest też zombienado. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz