niedziela, 12 października 2014

"Bogowie"

Zachód, obecnie oddalony o jeden lot Ryanairem, w czasach PRLu stanowił niedościgniony wzorzec rozwoju cywilizacyjnego i dobrobytu. Kapitalistyczny świat wpierał innowacyjność i postęp, by ludziom żyło się coraz łatwiej i wygodniej. Tymczasem w komunistycznej Polsce, utknanej z sieci układów i układzików, wszystko szło opornie i siermiężnie. Absurd gonił absurd, a przaśność i szarość wyglądały zza każdego rogu. W tego rodzaju czasach, obecnie chołubieni innowatorzy, prekursorzy i nonkonformiści mieli trudne życie. Jednakże jak bardzo wyraźnie wybijały się z tłumu ich wielobarne osobowości!

Taką osobą, jak przekonuje nas film Łukasza Palkowskiego "Bogowie", był w latach 80. młody kardiochirurg - Zbigniew Religa. Niepokorny choleryk z oddaniem walczył z przeciwnościami losu i systemu, by wnieść polską kardiochirugię do światowego poziomu i doprowadzić do pierwszego w Polsce przeszczepu serca.



Tomasz Kot w roli Religi jest nie tyle dzwierciedleniem, co raczej jego wierną kopią. Aktor przestudiował dokładnie wygląd, zachowanie i sposób poruszania się lekarza, a następnie odtworzył je bezbłędnie na ekranie. I choć osobiście uważam, że drobina wariacji i interpretacji nikomu nie szkodzi, to Kot w roli chirurga zachwyca i przypomina o innej swojej świetnej roli - Ryśka Riedla w "Skazanym na bluesa".


"Bogowie", laureat głównej nagrody na festiwalu w Gdyni, jest filmem biograficznym w iście hollywoodzkim stylu. Skrupulatnie zbudowany scenariusz trzyma nas w napięciu, choć w gruncie rzeczy znamy przebieg i zakończenie całej historii. Dramaty, udręczenie i trudności są równoważone sporą dawką humoru spod znaku absurdów PRLu i polskiej mentalności, co sprawia że "Bogowie" są nie tylko przyczynkiem do reflesji, ale przede wszystkim solidną rozrywką. Miejscami zawodzi montaż i drażni ścieżka dźwiękowa, jednak są to drobne usterki, nieistotne w tym na prawdę świetnie działającym mechanizmie.


Reżyser filmu jedynie zaznacza etyczny problem, jaki wiąże się z transplantologią, pozostawiając widzowi wyrobienie sobie decyzji na ten temat. Podobnie wygląda sprawa z medycznym żargonem, który nie przytłacza, a jedynie dodaje autentyzmu.

Historia Zbigniewa Religi to odpowiedź na szalejące w Polsce huragany religii i fundamentalizmu. Człowiek nauki też może być bohaterem i nie musi przy tym z namaszczeniem oddawać życia podczas narodowego zrywu. "Bogów" trzeba zobaczyć, bo to doskonały lek na nasze narodowe schorzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz